czwartek, 30 września 2021

24.09 Wokół Jeziora Czorsztyńskiego

Trasa: Kluszkowce - Przełęcz Drzyślawa - Przełęcz Snozka - Czorsztyn - Przełęcz Osice - Przełęcz Trzy Kopce - Sromowce Wyżne - Niedzica - Przełęcz Przesła - Łapsze Niżne

Wyprawa w góry w piątek 24 września była dla mnie szczególna z paru względów. Po pierwsze był to pierwszy raz, kiedy wyruszyłem na szlak w Pieninach. Po drugie po przejściu tej trasy oficjalnie mogę powiedzieć, że przeszedłem pieszo całą drogę z Bielska-Białej (mojego wieloletniego miejsca zamieszkania) do Zakopanego i Tatr. Po tym jak 29 sierpnia ubiegłego roku dotarłem pieszo z Tatr do Łapsz Niżnych, a 17 czerwca tego roku ruszyłem z Krośnicy i Przełęczy Drzyślawa na Lubań i dalej na GSB, pozostał mi do "zaliczenia" już tylko szlak przez Pieniny pomiędzy Przełęczą Drzyślawa i Łapszami Niżnymi, abym mógł pieszo połączyć Beskidy z Tatrami. I ten właśnie odcinek przeszedłem w piątkowe popołudnie, a uczucie jakie mi towarzyszyło po jego ukończeniu było podobne do tego co czułem miesiąc temu po ukończeniu Głównego Szlaku Beskidzkiego :) 

Rano dojechałem autobusem z Bielska-Białej do Nowego Targu, a potem busem na ulicę Kamieniarską w Kluszkowcach. Stamtąd udałem się w kierunku ośrodka narciarskiego na stokach góry Wdżar. Dzień był trochę chłodnawy, więc tym bardziej śmieszyły mnie wskazania temperatury na stacji kolejki linowej :)


Na Przełęcz Drzyślawa powiodła mnie niewielka droga szutrowa przebiegająca po stoku narciarskim. Odległość na przełęcz była niezbyt długa, a podejście łagodne, jednak ktoś najwyraźniej postanowił że wędrowcom na tej trasie przydadzą się dodatkowe słowa otuchy po góralsku ;)




Na przełęczy dołączyłem do niebieskiego szlaku, którym przeszedłem na Przełęcz Snozka, mając przed sobą widok na Pieniński Park Narodowy:


Po zjedzeniu pysznego oscypka z bacówki na przełęczy, poszedłem dalej niebieskim szlakiem do Czorsztyna. Ten odcinek przebiegał po asfalcie, którym dość często przejeżdżały samochody, ale te niewygody były zrekompensowane przez wspaniałe panoramy na Jezioro Czorsztyńskie po jednej stronie oraz na Wdżar i Lubań po drugiej.



Czorsztyn był bardzo spokojny i senny w to piątkowe popołudnie. Po drugiej stronie wsi szlak nareszcie opuścił asfalt i wszedł na teren Pienińskiego Parku Narodowego. Zaraz po tym minął bardzo klimatyczną bacówkę. Zajrzałem do środka, chcąc znów kupić oscypka, ale niestety nikogo tam nie zastałem, więc musiałem obejść się smakiem :(




Poszedłem dalej przez łąki w kierunku Przełęczy Osice. Wiatr hulał niemiłosiernie, ale słońce coraz śmielej wyglądało zza chmur, a panoramy na około stawały się coraz rozleglejsze.




I oczywiście natrafiłem na kwintesencję Podhala i Pienin, czyli stado owiec wypasane przez bacę. Nieco przestraszyłem się gdy zobaczyłem dwa psy pasterskie truchtające w moją stronę, bo słyszałem że te zwierzęta mogą być bardzo agresywne broniąc swoje stado. Ale na szczęście psy w ogóle nie wykazały zainteresowania mną i pobiegły dalej.


Za Przełęczą Osice szlak stał się bardziej zalesiony. W ogóle był to, muszę przyznać, jeden z najlepiej utrzymanych szlaków jakim kiedykolwiek szedłem - równiutko niczym po ulicy w mieście. Po drodze na Przełęcz Trzy Kopce było całkiem sporo punktów widokowych, a panoramy z nich naprawdę zachwycały.






Na Przełęczy Trzy Kopce opuściłem szlak niebieski i skręciłem na szlak czerwony. Jakbym poszedł dalej niebieskim to doszedłbym na Trzy Korony i Sokolicę, czyli chyba najbardziej kultowe punkty widokowe w całych Pieninach. U mnie te szczyty zaczekają na inny raz, w końcu dopiero co zaczynam moją przygodę z Pieninami. Czerwony szlak, którym zszedłem do przełomu Dunajca w Sromowcach-Kątach, był miejscami stromy i bez kijków schodziłoby się naprawdę ciężko. Przed Sromowcami znów zrobiło się widokowo.


Przechodziłem nieopodal Macelowej Góry, która wybijała się swoimi bardzo stromymi ścianami. Takie stromizny to w Beskidach rzadkość i są znacznie bardziej charakterystyczne dla Pienin.


Bacówka w Sromowcach, niestety zamknięta:


Czerwony szlak następnie wiódł wzdłuż całkiem ruchliwej szosy do Sromowiec Wyżnich. Zastanawiałem się czemu nie poprowadzono go po znacznie mniejszej i spokojniejszej dróżce wzdłuż Dunajca. Ale chyba domyślam się czemu: bo z szosy są po prostu fenomenalne widoki! Zarówno na Pieniński Park Narodowy, jak i w głąb Słowacji. Dla takich panoram warto było przejść się taką średnio wygodną trasą.





Rolnik pracujący z koniem - niby coraz rzadszy widok w Polsce, a jednak pod Tatrami widuję go całkiem często.


Kościół w Sromowcach Wyżnich:


Owieczka na górze dosłownie wlazła na plecy dwóch swoich koleżanek. Co one tam wyprawiały? :D


Cały czas maszerowałem po asfalcie, ale widoki dookoła naprawdę były przednie. Dotarłem do zapory po południowej stronie Jeziora Sromowskiego i poszedłem wzdłuż zachodnich brzegów jeziora do kolejnej zapory, po jego północnej stronie przy zamku w Niedzicy.





Niestety nie miałem czasu na zwiedzenie niedzickiego zamku, ale na pewno to zrobię jeśli uda mi się kiedyś tam wrócić. Od zewnątrz zamek wygląda przepięknie.




Za Niedzicą miałem okazję podziwiać z daleka kolejny pieniński zamek: zamek w Czorsztynie.


Ogólnie odcinek czerwonego szlaku za Niedzicą był zachwycający. Nareszcie opuścił asfalt i poprowadził drogą gruntową przez rozległe łąki. Po jednej stronie miałem panoramę Jeziora Czorsztyńskiego i Gorców za nim, a po drugiej ukazały się majestatyczne Tatry. Za sobą natomiast miałem skaliste szczyty Pienin.








Tak widowiskowo wyglądała pierwsza połowa drogi z Niedzicy na Przełęcz Przesła. Druga była nieco mniej ciekawa, przebiegając mocno zabłoconą ścieżką przez las. Na Przełęczy Przesła skręciłem na żółty szlak, który poprowadził mnie najpierw jeszcze kawałek do góry po stokach Ostrej Góry, a potem w dół do Łapsz Niżnych. I na tym odcinku miałem ostatnie tego dnia ciekawe widoki, ale za to jakie! W ten cudowny pogodny wieczór na łąkach nad Łapszami było niczym jak w bajce.




Gdy kilka minut po 18:00 dotarłem do Łapsz Niżnych, mogłem świętować spełnienie mojego wieloletniego marzenia, czyli połączenie Bielska-Białej z Tatrami drogą pieszą. A właściwie to jednocześnie połączyłem Bieszczady z Tatrami, jako że zaledwie miesiąc wcześniej ukończyłem GSB. Czyli koniec pewnej przygody - ale zarazem rozpoczęcie kolejnej. Bo Pieniny absolutnie rozwaliły system i już podczas tej pierwszej wycieczki w nie zrobiły na mnie tak ogromne wrażenie, że na pewno będę w nie wracać :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz