poniedziałek, 30 września 2019

11.09 Lodowa Przełęcz

Trasa: Tatrzańska Łomnica - Staroleśna Polana - Dolina Małej Zimnej Wody - Dolina Pięciu Stawów Spiskich - Dolinka Lodowa - Lodowa Przełęcz - Dolina Jaworowa - Jaworzyna Tatrzańska - Łysa Polana - Palenica Białczańska

Zastanawiacie się może, co we mnie wstąpiło, żeby po 23 dniach ponownie wybierać się na Lodową Przełęcz? No po prostu, ta trasa tak niesamowicie mi się spodobała, że zachciało mi się iść na nią drugi raz! Ale tym razem chciałem przejść ją w przeciwnym kierunku (tj. z wschodu na zachód), a zamiast kolejny raz iść przez Łomnicki Staw postanowiłem zaliczyć niebieski szlak z Tatrzańskiej Łomnicy do Wodospadów Zimnej Wody, Staroleśnej Polany i Chaty Rainera. Tak więc już na sam początek wycieczki było sporo nowości.

Do Tatrzańskiej Łomnicy przyjechałem bezpośrednio z Zakopanego autokarem firmy Strama. Równo o 7:30 ruszyłem w drogę niebieskim szlakiem. Pierwsze zaskoczenie nastąpiło już po kilku minutach, jeszcze na obszarze zabudowanym, kiedy dochodząc do jednego z typowych turystycznych hotelów, o nazwie Morava, usłyszałem muzykę w stylu lat siedemdziesiątych, a na placu przed budynkiem zobaczyłem... dużą grupę tańczących do niej ludzi! Co ciekawe, chwilę później muzyka się zakończyła, a oni wszyscy jak jeden mąż wrócili do środka. Co to za oryginalne zwyczaje, żeby wcześnie rano tańczyć na świeżym powietrzu? Dopiero gdy bezpośrednio mijałem hotel zauważyłem reklamę, która co nieco wyjaśniała. Według niej regularne imprezy "retro" odbywają się tam wieczorami, natomiast nie ma tam ani słowa o porannych potańcówkach. Może to, co widziałem, było próbą przed wieczornym balowaniem?


Kilka minut dalszej wędrówki i kolejne zaskoczenie. Oto pomiędzy obiektami infrastruktury narciarskiej kręciły się cztery sarny, które zupełnie nic sobie nie robiły z mojej obecności. 




Zwierzęta dawały się sfotografować, nawet z bliska, bez żadnych oporów.


W końcu dałem im spokój i poszedłem dalej. Przede mną wyłoniła się spektakularna panorama Łomnicy i okolicznych szczytów.


Ale równie spektakularne było to, co miałem za sobą: morze mgieł przelewające się przez Spisz.



Szlak wprowadził mnie w las, przez który szedłem przez kolejną godzinę bez specjalnych widoków: dość łagodnie, czasami w górę i czasami w dół, ale przeważnie płasko. Co było na tym szlaku cudowne to cisza i kompletny brak turystów. Na kolejnych ludzi natrafiłem dopiero przy Wodospadach Zimnej Wody. Potężne kaskady wody, spadające z hukiem z skał, wzbudzają respekt wobec sił natury.





W okolicach wodospadów ustawiono kilka tablic z zabawnymi historyjkami czy też legendami o tatrzańskich zwierzętach. Niestety minąłem tylko niektóre z nich, więc np. z opowieści o orle Karolu znam tylko tyle - kto chce znać treść całej historii, musi po prostu tam pójść :)


A tu Chata Rainera, która znajduje się nieopodal wodospadów. W środku imponująca kolekcja rozmaitych fotografii, pamiątek, narzędzi, trofeów i innych bibelotów. Właściciel sprawiał wrażenie bardzo sympatycznego i budził zaufanie, więc poprosiłem go o pomoc - zdawało mi się, że złapałem kleszcza na szyi, i chciałem żeby sprawdził co się stało. "Chatkowy" popatrzył uważnie i ku mojej uldze oświadczył, że żadnego kleszcza tam nie ma :)


Następnie czekało mnie podejście Tatrzańską Magistralą do Schroniska Zamkowskiego. Znałem ten odcinek z wycieczki z 14.09.2017, ale tym razem mogłem znacznie bardziej delektować się widokami niż wtedy, gdy praktycznie zbiegałem tym szlakiem aby zdążyć do Schroniska Zbójnickiego przed ulewą i nocą. Dzięki temu "odczarowałem" ten szlak - wcześniej kojarzył mi się tylko z stresem, a teraz z takimi widokami jak poniżej :)



Całą długość zielonego szlaku pomiędzy Schroniskiem Zamkowskiego i Jaworzyną Tatrzańską opisałem w mojej relacji z 19 sierpnia. Nie będę więc zbytnio się rozpisywać tym razem - powiem tylko tyle, że tym razem pokonując tą trasę w przeciwnym kierunku zauważyłem sporo pięknych panoram, które poprzednio mi umknęły. I jeszcze jedno: nieporównywalnie lepiej podchodzić na Lodową Przełęcz od strony Doliny Pięciu Stawów Spiskich i Dolinki Lodowej, niż schodzić tamtędy. Przy tak koszmarnie kruchym i niestabilnym podłożu łatwiej idzie się w górę. Z drugiej strony od Doliny Jaworowej też łatwiej podchodzić na przełęcz, niż schodzić... Mimo wszystko różnica jest bardziej zauważalna na odcinku od Lodowego Stawu na Lodową Przełęcz, więc po namyśle to jednak bardziej bym polecał iść tą trasą z wschodu na zachód, zamiast z zachodu na wschód. Dobrze wziąć z sobą kijki (tak właśnie uczyniłem tym razem), żeby sobie pomóc przy zejściu z Lodowej Przełęczy do Doliny Jaworowej. Wtedy podczas całej trasy naprawdę nie ma za bardzo czym się przejmować :)

Przejdźmy do zdjęć tej niesamowicie widokowej trasy. Na początek Dolina Małej Zimnej Wody:




Schronisko Tery'ego i panorama spod niego:



Dolina Pięciu Stawów Spiskich:







Podejście na Lodową Przełęcz:



Panoramy z Lodowej Przełęczy:



Zejście do Zadniej Doliny Jaworowej:






Dolina Jaworowa w świetle szybko zachodzącego słońca:





Jeden z odcinków szlaku który mocno ucierpiał na skutek ulewnych deszczy w lipcu ubiegłego roku, które doprowadziły do trwającego niemal równo rok zamknięcia tej trasy:


Tu mała dygresja. Gdy odpoczywałem na Lodowej Przełęczy, siedziała tam również grupa Francuzów. Zeszli oni przede mną do Doliny Jaworowej, a ponieważ mieli znacznie szybsze tempo zniknęli mi dość prędko z oczu. Gdy schodziłem Doliną Jaworową zapadał zmrok, na szlaku panowała totalna cisza i byłem święcie przekonany, że poza mną już nikt nie schodzi tak późno z gór. Wspaniałe uczucie, być samemu na tak dzikim i odludnym szlaku! A tu nagle... z naprzeciwka, czyli od strony Jaworzyny Tatrzańskiej, nadchodzi ta sama grupa Francuzów! Pytam się ich, czemu się cofają, a oni odpowiadają, że idą coś zjeść. Zjeść? Czemu idą w tym celu do góry, i to o tej porze, kiedy zaczyna robić się ciemno? Nie zadawałem im już tych pytań, choć bardzo mnie nurtowały. Mam nadzieję, że nic im się nie stało i że zeszli szczęśliwie z gór pomimo ciemności - bo to, że schodzili już całkiem po ciemku, jest pewne jak amen w pacierzu.

Tymczasem ja jeszcze mogłem podziwiać dolną część Doliny Jaworowej przy naturalnym świetle. O zachodzie słońca widoki, zarówno na Tatry Bielskie przede mną jak i na Tatry Wysokie za mną, były fenomenalne. Idealne zakończenie tego przepięknego dnia i - prawdopodobnie - moich tatrzańskich przygód w roku 2019.








Ostatni etap mojej wędrówki to wędrówka asfaltową drogą, dosłownie w ostatkach światła dziennego, na Łysą Polanę. A ponieważ miałem obawy, że może już o tej porze (prawie 20:00) nie być busów do Zakopanego, przeszedłem jeszcze na Palenicę Białczańską, żeby w razie czego poprosić jakichś schodzących późno z gór wędrowców o podwiezienie mnie. Na szczęście na parkingu jeszcze oczekiwało kilka busów i pierwszym z nich wróciłem do Zakopanego. Jak mogę opisać moje uczucia po tej wyprawie, prawdopodobnie ostatniej w Tatrach na dłuższy czas? Po prostu pełna satysfakcja. Na tej wycieczce dosłownie wszystko było udane! Jeśli żegnać się tymczasowo z Tatrami to właśnie w taki pozytywny sposób :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz