środa, 18 maja 2022

07.05 Sokolica

Trasa: Łąkcica - Krościenko Nad Dunajcem - Sokolica - Czertezik - Burzana - Przełęcz Szopka - Sromowce Niżne - Sromowce Średnie

Długo musiałem czekać na pierwszy wyjazd w polskie góry w tym 2022 roku. Wreszcie na początku maja nadarzyła się okazja, dzięki temu że trafiła mi się wolna niedziela w pracy. A to oznaczało, że mogłem spędzić w górach sobotę, niedzielę i poniedziałek. Przenocowałem w dobrze mi znanej kwaterze na pograniczu Rabki-Zdrój i Chabówki (pokoje gościnne "U Lucy" - bardzo polecam ze względu na świetną lokalizację i przemiłą właścicielkę), a na cel moich wycieczek obrałem trasy w Pieninach. Po tym, jak podczas wędrówek 24 września i 2 października ubiegłego roku pierwszy raz posmakowałem piękna tego pasma, paliło mnie aby dalej je odkrywać.

Plan na pierwszy dzień był dość spontaniczny: przejść z Krościenka do Sromowiec przez góry, a trasa miała być dopasowana do pogody, która była bardzo niepewna. Optymistyczny wariant przy dobrej pogodzie zakładał zdobycie dwóch kultowych szczytów, Sokolicy i Trzech Koron, a pesymistyczny przy złej pogodzie zakładał szybkie przejście pomiędzy tymi miejscowościami żółtym szlakiem. Wszystko zależało od rozwoju sytuacji pogodowej. Na początek, w ramach rozgrzewki, przeszedłem ścieżką pieszo-rowerową wzdłuż Dunajca z Łąkcicy do Krościenka.


Trasa ścieżki wzdłuż rzeki była bardzo sympatyczna, a wchodząc do Krościenka poprowadziła przez park z urokliwym stawkiem.


Parę ujęć kościoła w Krościenku:



Niestety pogoda od samego początku wędrówki nie wróżyła dobrze: wprawdzie nie padało, ale było duszno, pochmurno i grzmiało. W Krościenku zrobiłem sobie dłuższą przerwę, aby zobaczyć jak rozwinie się sytuacja. Wykorzystałem ją aby naczerpać wody ze źródełka wody pitnej na rynku oraz zjeść sobie oscypka - ach, jak bardzo brakowało mi tego niepowtarzalnego smaku ;) Ku mojej uciesze burza przeszła bokiem i ucichła, więc podjąłem decyzję - ruszam na Sokolicę! Najpierw ścieżką w kierunku południowym, wzdłuż zachodniego brzegu Dunajca, a potem na obrzeżach Krościenka dołączyłem do zielonego szlaku i nim kontynuowałem wędrówkę wzdłuż rzeki. Mijałem po drodze amatorów sportów wodnych:


A także flisaków spływających tradycyjnymi tratwami - taki spływ był właśnie w moich planach na następny dzień :)


Kapliczka przy szlaku z napisem "Na opamiętanie wrogów" - jakże aktualne w dzisiejszych ciężkich czasach...


Wreszcie szlak odłączył się od brzegu rzeki i rozpoczął podejście na Sokolicę. Już po kilku minutach znalazłem się na polanie z panoramą Ciżowej, góry po przeciwnej stronie Dunajca:


Przez kolejne pół godziny podchodziłem umiarkowanie stromą trasą przez las, szybko zyskując wysokość, aż wreszcie stanąłem na szczycie Sokolicy. Tyle naoglądałem się tamtejszych panoram w internecie, a teraz nareszcie mogłem je oglądać na własne oczy.




Zastałem na Sokolicy charakterystyczne reliktowe sosny...


W tym są najsłynniejszą, niestety uszkodzoną przez helikopter w 2018 roku, ale wciąż trzymającą się dzielnie:



Niewątpliwą zaletą wybrania się na Sokolicę w dzień z niestabilną pogodą było to, że na szczycie, znanym z tego że często bywa zatłoczony, było niewielu ludzi i mogłem na spokojnie delektować się panoramami. Ruszyłem w dalszą drogę dopiero gdy zaczął kropić deszcz. Opad trwał jednak tylko kilka minut i gdy doszedłem niebieskim szlakiem na Czertezik, znów panowały dobre warunki. Czertezik okazał się kolejnym znakomitym punktem widokowym.




W dalszą drogę na polanę Burzana miałem do wyboru dwa szlaki: niebieski, nieco bardziej eksponowany (tzw. "Sokola Perć") i równoległy, łatwiejszy zielony. Wybrałem ten drugi, bo po opadach podłoże było nieco śliskie i nie chciałem podejmować niepotrzebnego ryzyka. Na Burzanie niestety rozpadało się na dobre. W obliczu tej sytuacji zrezygnowałem z pójścia na Bajków Groń niebieskim szlakiem (o którym słyszałem, że na tym odcinku wciąż posiada eksponowane momenty) i poszedłem dłuższą, ale bezpieczniejszą w takich warunkach trasą: zielonym szlakiem w dół stronę Krościenka, a potem żółtym do góry na Bajków Groń. Padało coraz mocniej, więc odpuściłem sobie zarówno Górę Zamkową, jak i Trzy Korony, i po prostu poszedłem jak najkrótszą trasą w stronę Sromowiec: żółtym szlakiem na Przełęcz Szopka, a następnie a dół przez Wąwóz Szopczański do schroniska "Trzy Korony". Przez cały ten czas padało dość solidnie, więc absolutnie nie miałem czego żałować, że zrezygnowałem z skalistych szlaków w okolicach Trzech Koron.

Wąwóz Szopczański był dla mnie sporym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się niczego szczególnego po tym szlaku, a tymczasem wąwóz okazał się naprawdę malowniczy.




Coraz bardziej przemoczony, czułem wielką ulgę na widok zbliżającego się schroniska. Zatrzymałem się tam na godzinę, aby wysuszyć się, przeczekać resztę opadów i zjeść pyszny, solidny obiad.


Gdy opuściłem schronisko, już nie padało, niebo szybko przecierało się, a nad Trzema Koronami tańcowały porozrywane chmury, tworząc piękny efekt.



Ponieważ została mi jeszcze godzina do odjazdu mojego busa do Nowego Targu, postanowiłem przedłużyć sobie trasę i zamiast schodzić żółtym szlakiem do centrum Sromowiec Niżnych, poszedłem obrzeżami miejscowości (ulicami Sobczańską, Pod Brzegami i Kościelną) do szosy wzdłuż Dunajca, a następnie ulicą Nadwodną do przystanku autobusowego w Sromowcach Średnich. To był "lajtowy", przeważnie płaski, ale niezwykle urokliwy odcinek trasy. Co mi się podobało to przede wszystkim to, w jaki namacalny sposób dało się wyczuć w tych podpienińskich wsiach kulturę góralską. Chociażby poprzez obecność ludowych rzeźb przy domostwach - jedna posesja miała przy sobie wręcz całą galerię.



Inny przykład to poniższa panorama z Sromowiec Średnich - dookoła same tradycyjne chałupy, a przed jedną z nich siedzi góral w kapeluszu, po prostu dumając i przysłuchując się ciszy. Można było wyczuć to zupełnie inne tempo życia tutaj i brak komercjalizacji, jaka odbiła się na kulturze góralskiej w bardziej popularnych turystycznie okolicach Zakopanego.


Albo kolejny przykład - wchodzę do maleńkiego wiejskiego sklepiku w Sromowcach Średnich, a tam na ścianie taki przepiękny obraz:


Tak, w tych Sromowcach naprawdę pozostał jeszcze kawałek dawnego, tradycyjnego świata. Aż żal było stamtąd wyjeżdżać. Ale następnego dnia liczyłem na kolejne zetknięcia z kulturą góralską - przede wszystkim podczas legendarnego spływu Dunajcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz