piątek, 17 grudnia 2021

10.12 Micherda

Trasa: Kozubnik - Micherda - Snoza - Porąbka

Tydzień temu wyjechałem z Warszawy na ostatni w tym roku wypad w góry. Tylko na dwa dni, i na bardzo "niskie" trasy ze względu na mocno zimowe warunki (maksymalna wysokość na jaką wszedłem to około 640 m n.p.m.). Ale nawet taki symboliczny wyjazd niesamowicie mnie odświeżył i dał mi potężny zastrzyk energii na końcówkę tego roku 2021. I dał mi możliwość, aby nareszcie zaczerpnąć trochę zbawiennych promyków słońca - bo w Warszawie przez cały tydzień poprzedzający ten wyjazd, jak i przez ten tydzień który minął od czasu wyjazdu, słońce nawet na minutę nie wyszło zza chmur...

Tak więc w słoneczne piątkowe południe wysiadłem z autobusu w Kozubniku i udałem się ulicą Mała Puszcza do samego końca asfaltu. Tym samym po raz pierwszy dotarłem do miejsca, w którym znajdował się legendarny ośrodek "Kozubnik", który przez lata niszczał i stał się pustostanem podobnej sławy co "Stalownik" w Mikuszowicach. Ale teraz wszystko się zmieniło... budynek został przemieniony na luksusowy apartamentowiec, a obok jeszcze wybudowano kolejny. Jakoś nie do końca takie budynki mi pasują do otoczenia... no ale na pewno lepiej żeby to tak wyglądało niż żeby stał tam opustoszały, sypiący się wieżowiec.


Ale żeby tak kolorowo nie było - dosłownie kawałeczek za tymi apartamentowcami ostał się inny pustostan...


A kilkaset metrów dalej natrafiłem na malutki, opuszczony ośrodek narciarski:


Za nim skończył się asfalt i rozpoczęło się niedługie, umiarkowane podejście serpentynami, po leśnej dróżce do szlaku żółtego pod górą Micherda. Oblepione śniegiem drzewa wyglądały wprost bajkowo:


Dotarłszy do skrzyżowania z żółtym szlakiem, udałem się kilkadziesiąt metrów w stronę Kiczery, po czym odbiłem w lewo, na pozaszlakową ścieżkę prowadzącą na polanę pod szczytem Micherdy.


A potem skręciłem na prawo, czyli na południe, i powróciłem na żółty szlak krótką ale stromą ścieżką, cały czas wśród baśniowych widoków.


Miejsce, w którym doszedłem z powrotem do żółtego szlaku, było jednocześnie najwyższym punktem trasy. Potem zszedłem tym szlakiem kawałek w dół, tym samym zamykając "pętelkę" po Micherdzie. Teraz czekało mnie zejście do Porąbki. Było na nim sporo polan z rozległymi widokami, które w zimowej szacie prezentowały się wprost magicznie.






Dotarłem do mety mojej trasy w Porąbce niemal równo dwie i pół godziny od jej rozpoczęcia. Można by spokojnie przejść ją krócej, gdyby nie śnieżne warunki oraz moje częste postoje na robienie zdjęć. Ale nie spieszyło mi się zupełnie, więc warto było przejść trasę powolnym krokiem i podelektować się w pełni przepiękną zimą w Beskidach. Generalnie zima nie jest moją ulubioną porą roku, ale w górach - zwłaszcza w tak słoneczne dni jak ten - zawsze odczuwam ogromny przypływ miłości do niej :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz