czwartek, 31 sierpnia 2017

12.08 Bryndzówka

Trasa: Maków Podhalański - Bryndzówka - Makowska Góra - Budzów

Trzeci wakacyjny dzień spędziłem w górach tylko w wymiarze symbolicznym, gdyż już na 15:25 miałem zarezerwowany bilet na pociąg z Krakowa do Gdańska, by tam spędzić z rodzicami resztę sierpnia. Trasę zrobiłem więc tylko króciutką - i dobrze, bo w to sobotnie przedpołudnie porządnie załamała się pogoda. I tak miałem szczęście, że piątkowy dzień w Tatrach minął w całości pod znakiem słońca, bez żadnych burz, które przecież o tej porze roku są częste. Burz w sobotę było za to aż nadto, ale z dwojga złego wolę by burza mnie złapała w "cywilizowanym" Beskidzie Makowskim, niż w górach pokroju Tatr. Dodam jeszcze, że w piątek późnym wieczorem nad moim rodzinnym Gdańskiem przeszła największa od lat nawałnica i dobrze się stało, że jechałem tam dopiero następnego dnia...

A sobotnią trasę przebyłem praktycznie w całości w akompaniamencie burzy. Ale uspokoję Was, że wcale tak strasznie nie było ;) Wyjechałem z Zakopanego o 8 rano autokarem do Kudowej-Zdroju, który półtorej godziny później wysadził mnie w Makowie Podhalańskim. W trakcie podróży niebo coraz bardziej ciemniało, a w Makowie Podhalańskim padał lekki deszcz. Niedługo po tym, jak ruszyłem na szlak, zaczęło grzmieć. I odtąd było tak właściwie przez całą trasę: przelotny deszcz na przemian z okresami suchymi, częste, ale delikatne grzmoty... I nic gorszego. Burza na szczęście przechodziła bokiem. Kilka razy zastanawiałem się, czy iść dalej, ale wiedziałem że na całej trasie cywilizacja jest na tyle blisko, że w każdej chwili mogłem się ewakuować.

Opuszczając Maków Podhalański miałem za sobą widok który był całkiem efektowny, nie tyle z powodu gór co z powodu chmur:



Poza tym większość trasy była zalesiona i jedyny ciekawszy widok miałem w okolicach Bryndzówki (697 m n.p.m.), najwyższego punktu tej trasy.


W skrócie moja trasa wyglądała tak: najpierw żółtym szlakiem, wąskim i miejscami błotnistym, przez las do okolic góry o nazwie Stańkowa; potem czarnym szlakiem przez Bryndzówkę i asfaltem przez osady Zagrody i Makowska Góra; potem kolejny odcinek asfaltem na zielonym szlaku, a na koniec dłużące się i bardzo zabłocone zejście przez las i sporadyczne leśne polany do Budzowa. Może przy lepszej pogodzie więcej byłoby na tej trasie widać. Przy panujących wówczas warunkach jednak tym, co najbardziej się wyróżniało podczas tej wycieczki to kapliczki i pomniki, których było przy tych szlakach mnóstwo. Poniżej galeria każdej z miniętych przeze mnie kapliczek. Kilka zdjęć jest nieco gorszej jakości, za co proszę o wybaczenie, ale chciałem by każda z tych malowniczych kapliczek została udokumentowana.









I to by właściwie było na tyle. Z Budzowa złapałem busa do Krakowa, zjadłem tam obiad, zrobiłem trochę zakupów i następnie wsiadłem w Pendolino do Gdańska. Te trzy sierpniowe dni spędzone w polskich górach oceniam bardzo pozytywnie - nawet ten burzowy i najmniej ciekawy trzeci. Mogłem po roku przerwy poczuć znowu atmosferę Beskidów i Tatr, i nabrałem ogromnej ochoty na dalsze wędrowanie po nich. A to wszystko to dopiero przedsmak tego, co będzie się dziać na tym blogu w nadchodzącym roku mojego ponownego zamieszkiwania w Bielsku-Białej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz