czwartek, 31 sierpnia 2017

11.08 Wrota Chałubińskiego, Szpiglasowy Wierch i Czarny Staw pod Rysami

Trasa: Palenica Białczańska - Morskie Oko - Dolina Za Mnichem - Wrota Chałubińskiego - Dolina Za Mnichem - Szpiglasowa Przełęcz - Szpiglasowy Wierch - Szpiglasowa Przełęcz - Morskie Oko - Czarny Staw Pod Rysami - Morskie Oko - Palenica Białczańska

...czyli o tym, jak Emil został Januszem :D

W gorący piątek w szczycie sezonu wakacyjnego, mój jedyny pełny dzień w Zakopanem podczas tego pobytu, postanowiłem pchać się na najbardziej oblegany szlak w całych Tatrach, zwłaszcza w dni takie jak ten: asfalt do Morskiego Oka! Czy to znaczy, że jestem masochistą? A może takim stereotypowym Januszem, który przejdzie sobie z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka, zje tam burgera i podrepta z powrotem, i na tym skończy się jego przygoda z Tatrami? Myślę że chyba jednak nie do końca ;) Poszedłem nad Morskie Oko, bo bardzo ciekawiło mnie kilka szlaków powyżej tego jeziora. Ponieważ ten asfalt prowadzący do niego jest tak śmiertelnie nudny postanowiłem, że zamiast wybierać się tam kilkakrotnie i powtarzać tą wątpliwą przyjemność, pójdę tam raz, a porządnie w długi wakacyjny dzień i zaliczę wszystkie te szlaki za jednym zamachem :) A interesujące mnie szlaki to: czerwony z Morskiego Oka do Czarnego Stawu pod Rysami, kolejny czerwony przez Dolinę za Mnichem do Wrót Chałubińskiego, oraz krótki odcinek z Szpiglasowej Przełęczy na Szpiglasowy Wierch. Na Szpiglasowej Przełęczy już byłem (11.11.2014, podczas iście niezapomnianej wyprawy), ale samego Szpiglasowego Wierchu wtedy nie zdobyłem i ciągnęło mnie, aby tam wrócić i go "zaliczyć".

W odróżnieniu od przeciętnego Janusza wstałem wcześnie i poszedłem na dworzec autobusowy w Zakopanem już o 6 rano. Bus do Palenicy Białczańskiej już oczekiwał na pasażerów. Jak na złość to był większy pojazd, a zgodnie z wyznawaną przez tamtejszych busiarzy zasadą nie mogliśmy ruszyć, dopóki bus nie zapełni się do ostatniego miejsca... (O jakimś rozkładzie jazdy w ogóle nie ma mowy.) Na szczęście oczekiwanie nie trwało aż tak długo, może jakieś 20 minut, ponieważ w takim wakacyjnym dniu chętnych do przejazdu tą trasą nie brakowało. Busik ruszył w drogę i na 7 rano dojechał do Palenicy Białczańskiej.

Na asfaltowej drodze do Morskiego Oka już było całkiem sporo ludzi, ale na pewno bez tych dzikich tłumów, które widziałem tam innymi razami. Poszedłem za nimi i... od razu zacząłem zachowywać się jak Janusz ;) Ze względu na wczesną pobudkę nie zdążyłem zjeść śniadania, a jakbym je zjadł w busie to siedzącym obok mnie pasażerom raczej nie sprawiłoby to przyjemności... A z kolei po dojechaniu do Palenicy Białczańskiej nie chciałem tracić czasu i opóźniać sobie wyjścia w góry (tym bardziej ponieważ istniało ryzyko wystąpienia burzy po południu). Zjadłem więc sobie śniadanie idąc asfaltem :D Szedłem trzymając w ręce reklamówkę z Biedronki (a jakże!) i wyciągając z niej chipsy, a w drugiej ręce trzymając jabłko i pogryzając je sobie. Chyba całkiem wpasowałem się w rolę stereotypowego Janusza podążającego w wakacyjny dzień do Morskiego Oka...

Żeby ta wędrówka do Morskiego Oka nie była taka zupełnie do zapomnienia, odrobinę ją sobie urozmaiciłem, nie idąc "skrótami" obranymi przez czerwony szlak pomiędzy Wodogrzmotami Mickiewicza a Włosienicą, tylko cały podążając asfaltem, który na tym odcinku zatacza liczne łuki, takie "serpentyny". Jeszcze po nich nie szedłem i byłem ciekaw, czy można tam zobaczyć jakiekolwiek ciekawsze widoki. Jak się okazało, owszem - na jednym z łuków ukazała się mi piękna panorama Mięguszowieckiego Szczytu.


Oczywiście jeszcze lepiej było widać tą panoramę z Włosienicy:


Oraz, rzecz jasna, nad samym Morskim Okiem:


Ale zatrzymałem się tam tylko na moment, a potem od razu parłem w górę, tzw. "ceprostradą" - czyli także, jak nazwa wskazuje, całkiem lubianą przez Januszy trasą ;) Po kilku minutach mogłem spoglądać na Morskie Oko z góry:


Szedłem w odwrotną stronę, niż podczas zejścia z Szpiglasowej Przełęczy w pamiętny Dzień Niepodległości 2014 roku, tak więc tym razem bardziej napatrzyłem się na charakterystyczną skalną formację Mnicha:


Od skrzyżowania szlaków na progu Doliny za Mnichem zaczynała się dla mnie prawdziwa wyprawa w nieznane. Skręciłem na czerwony szlak i po raz pierwszy w życiu zapuściłem się w tą dolinę.


I prędko dało się tu zauważyć, że Mnich nie jest jeden: są dwa :)


Przejście dnem Doliny za Mnichem wcale nie trwało tak długo, już wkrótce rozpoczynałem podejście na Wrota Chałubińskiego, mając dolinę za sobą:


Naprawdę warto było zajrzeć na te Wrota Chałubińskiego. Stanowi on prześliczny punkt widokowy z panoramą na Słowację, spośród której szczególnie rozróżnia się Wyżni Ciemnosmreczyński Staw. Szkoda, że nie jest dozwolone zejście z przełęczy na stronę słowacką.


Długo nie mogłem tam zabawić, gdyż jeszcze czekało mnie sporo do przejścia. Zszedłem tą samą trasą przez Dolinę za Mnichem do skrzyżowania z żółtym szlakiem, z którego ponownie mogłem oglądać Czarny Staw pod Rysami:


Podejście na Szpiglasową Przełęcz jakoś wydawało mi się dużo mniej ciekawe, niż gdy schodziłem tamtędy 11.11.2014. Może przez to, że wtedy towarzyszyły mi dodatkowe emocje związane z pierwszym w życiu spotkaniem z tatrzańską kozicą ;) Ale począwszy od Szpiglasowej Przełęczy aż po sam Szpiglasowy Wierch widoki były fenomenalne. Okazało się też, że tak naprawdę jest nie jedna, a dwie ścieżki z przełęczy na szczyt. Wszedłem jedną i zszedłem drugą, dzięki czemu miałem okazję obejrzeć panoramy tej okolicy z dodatkowych perspektyw. Nie będę się więcej rozpisywać, tylko przedstawię je Wam abyście się nimi delektowali :)

Dolina Pięciu Stawów:




Miedziane:




Mięguszowiecki Szczyt:


Rejon Morskiego Oka:


Niżni Ciemnosmreczyński Staw po stronie słowackiej:


Chyba nie muszę nic więcej dodawać do tych zdjęć... One mówią więcej niż tysiąc słów :)

To był punkt kulminacyjny tej wyprawy, ale wcale nie był to koniec atrakcji. Jeszcze miałem przecież "zdobyć" Czarny Staw pod Rysami :) Rozpocząłem więc zejście tą samą trasą do Morskiego Oka. Ponieważ słońce przesunęło się i już nie świeciło od wschodu, jak miało to miejsce podczas mojego podejścia, dużo lepiej było widać okolice Morskiego Oka, do którego schodziłem. Mogłem nawet na zdjęciu uwiecznić dwa jeziora jednocześnie:


Tu sam Czarny Staw pod Rysami:


A tu samo Morskie Oko:


Oczywiście nad Morskim Okiem tłum był dużo większy, niż gdy byłem tam rano. Bez dalszej zwłoki rozpocząłem obchodzenie jeziora. Będąc tam z kuzynami (o tym w relacji z 5 września 2014) obeszliśmy Morskie Oko w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara, czyli od strony zachodniej. No to tym razem dla odmiany poszedłem od wschodu :) Oczywiście obowiązkowo strzeliłem kilka fotek nad brzegiem jeziora.


Lecz choć widoki nad samym Morskim Okiem były piękne, jeszcze lepiej to jezioro się prezentowało z góry, podczas podejścia na Czarny Staw pod Rysami (1583 m n.p.m.). To podejście było nawet stromsze i bardziej wymagające, niż się spodziewałem (myślałem że to będzie tylko taki spacerek dla Januszy takich jak ja ;) ), jednak widoki z niego rekompensowały wszelkie niedogodności. Wszystkim idącym nad Morskim Okiem gorąco polecam, aby jeszcze przeszli ten kawałek dalej do kolejnego stawu. Naprawdę warto!


Zbliżając się do stawu nie sposób nie zauważyć krzyża, upamiętniającego tragiczną lawinę z 2003 roku, która porwała w tej okolicy grupę licealistów. Straszna tragedia, której ta ziemia nad Czarnym Stawem pod Rysami nie zapomni...


Zapowiadanych na popołudnie burz nie było, niebo pozostawało niemalże idealnie czyste, jednak zerwał się niespodziewanie mocny wiatr, który wyraźnie wzburzył taflę Czarnego Stawu pod Rysami.


Jeszcze raz widok z góry na Morskie Oko w pełnej okazałości:


Atmosfera w górach była tak fantastyczna, że jakbym mógł to chętnie bym polazł jeszcze gdzieś dalej, nawet na Rysy czy Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. (Oczywiście takie myślenie było totalnie irracjonalne z mojej strony, bo przecież dawno temu sobie przysiągłem, że nigdy nie pójdę na te szlaki ze względu na mój paniczny strach przed znaczną ekspozycją na nich). Poprzestałem więc na Czarnym Stawie pod Rysami i o 16:30 zacząłem z żalem z niego schodzić. Dotarłszy z powrotem do Morskiego Oka, tym razem poszedłem zachodnim brzegiem jeziora, jeszcze robiąc nad nim ostatnie zdjęcia.


Została mi już tylko najmniej ciekawa część trasy, czyli zejście asfaltem do Palenicy Białczańskiej wśród licznych turystów. Jakoś udało mi się te nudne półtorej godziny wytrzymać, urozmaicając je sobie obserwowaniem moich współwędrowców. Ciekawa była rozbieżność pomiędzy nimi, począwszy od ewidentnie zaprawionych górołazów z ogromnymi plecakami, przez taterników z ekwipunkiem, przez rodziny z małymi dziećmi, niektórymi nawet pchającymi wózki, po "klapkowiczów" i młodych mężczyzn z wypchanymi brzuchami popijających sobie piwo po drodze. Morskie Oko po prostu przyciąga ludzi każdego rodzaju :) Dla mnie najwspanialsze w tej wyprawie było jednak nie tyle samo Morskie Oko, co wszystko co zobaczyłem ponad nim. Teraz, zwiedziwszy cały ten rejon porządnie, chyba już tam nie wrócę (no chyba że jednak dam się namówić na te Rysy albo Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem, w co bardzo wątpię). Przynajmniej po tym asfalcie nad Morskie Oko nie będę płakać ;) ale całą resztę tej trasy będę wspominać wspaniale i szczerze polecam ją każdemu z Was.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz