wtorek, 31 sierpnia 2021

25.08 Hyrlata

Trasa: Osadne - Balnica - Czerenin - Stryb - Sinkowa - Rypi Wierch - Przełęcz Nad Roztokami Górnymi - Roztoki Górne - Rosocha - Hyrlata - Berdo - Żubracze

W środę miałem rozpocząć wymarsz z Osadnego już o 4:30, aby zostawić sobie więcej czasu na przejście dość długiej i ambitnej trasy. Ale wstawszy o tej porze i widząc totalne ciemności za oknem oraz słysząc szum padającego deszczu, wymiękłem i położyłem się na kolejną godzinę do łóżka ;) Tak więc gdy opuściłem Osadne już robiło się jasno. Tą samą trasą co poprzedniego wieczoru powróciłem do Balnicy. O tej porannej porze stacja była zupełnie wymarła i panowała absolutna cisza. Ogromny kontrast z gwarem, jaki panuje w tym miejscu po przyjeździe kolejki.


Teraz czekała mnie długi odcinek szlakiem granicznym, należącego do Szlaku Karpackiego, do Przełęczy Nad Roztokami Górnymi. Nie przedstawiał zbyt wielkich trudności (poza pierwszym odcinkiem tuż za Balnicą, na którym trzeba było pokonać kilka bardzo śliskich miejsc), ale trzeba mieć dobrą kondycję żeby przejść taką trasę. Przez długi czas szedłem zupełnie sam, a atmosfera była naprawdę magiczna: góry tonęły we mgle, ale od czasu do czasu przez mgłę przebijało się słońce. Taka aura nadrabiała brak punktów widokowych na trasie - dopiero w okolicach Rypiego Wierchu pojawiły się ciekawsze widoki.


Jak wspomniałem, prawie cały odcinek graniczny przeszedłem samotnie, z jednym wyjątkiem: minąłem Ukraińca, który zdawał się nieco zagubiony i pytał się mnie, gdzie może w okolicy kupić coś do zjedzenia. Poleciłem mu pójść do Balnicy i kupić coś na straganie po przyjeździe pierwszego porannego pociągu. Potem znów długo nikogo nie było na szlaku, i dopiero od Rypiego Wierchu zacząłem mijać innych turystów (prawie wyłącznie Słowaków). Przy wieży widokowej na Przełęczy Nad Roztokami Górnymi, podobnie jak gdy przechodziłem tamtędy pięć dni wcześniej, kręciło się nieco Polaków którzy przyjechali tam autem. Po zejściu asfaltem do Roztok Górnych, rozpocząłem odcinek trasy który najbardziej intrygował: zielony szlak do Żubraczego przez Hyrlatą, o którym słyszałem że jest bardzo dziki i widokowy. Czas zweryfikować, czy rzeczywiście tak jest!

Od Roztok Górnych do Hyrlatej rzeczywiście było dziko i znów wędrowałem zupełnie sam. Łatwo jednak nie było - po pierwsze z powodu dużego przewyższenia, po drugie z powodu okropnego błota. Przeszedłem lekki kryzys na tym odcinku i podchodziłem z dużym mozołem. Ale warto było przejść te niedogodności. Na grzbiecie Hyrlatej szlak wielokrotnie wynagradzał mnie polanami z pięknymi panoramami.







Na zejściu z Hyrlatej do Żubraczego zaczęli pojawiać się inni turyści, ale tylko sporadycznie. Na podstawie moich doświadczeń z tego wyjazdu mogę wysunąć tezę, że Hyrlata i Płasza to dwa miejsca w Bieszczadach w których szczególnie rzuca się w oczy, że przepiękne widoki nie idą w parze z dużą liczbą wędrowców na szlaku. Inne widokowe połoniny chyba jednak przyciągają ich znacznie więcej. Tak więc mogę polecić Hyrlatą wszystkim chcącym uciec od tłumów. Mankamentem tego szlaku na pewno jest brak jakiegokolwiek transportu publicznego do jego końców w Roztokach Górnych i Żubraczem (kolejka wąskotorowa wprawdzie tam przejeżdża, ale nie zatrzymuje się). Mnie udało się rozwiązać ten problem w taki sposób, że poprzedniego dnia poprosiłem właścicielkę Willi Helena o odebranie mnie z Żubraczego (oczywiście zapłaciłem jej należycie za tą usługę). Dzięki temu mogłem szybko i sprawnie wrócić do Cisnej, odebrać bagaż, zjeść małe co nieco i następnie pojechać (oczywiście znów Autosanem) to Ustrzyk Górnych. Tam niedługo potem przyjechali moi znajomi z Warszawy. Kończył się samotny okres mojego pobytu w Bieszczadach - zaczynała się wspólna przygoda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz