piątek, 26 września 2014

21.09 Wązów Kraków i Smocza Jama

Trasa: Kiry – Dolina Kościeliska – Wąwóz Kraków – Smocza Jama – Dolina Kościeliska – Kiry 

Po wyjątkowym szczęściu w sobotę, kiedy to mimo kiepskich prognoz pogoda dopisała podczas mojej wycieczki na Trzydniowiański Wierch, w niedzielę niestety zostałem sprowadzony na ziemię... No ale trudno wymagać żeby dwa razy mi się tak poszczęściło jak w sobotę. Tym razem pogoda była tak paskudna, że mogłem zrobić jedynie krótką trasę w niższych partiach Tatr. Szkoda, bo plany na ten dzień były piękne...

Jednak i tak ta wycieczka miała mnóstwo pozytywów. Po pierwsze, towarzyszył mi mój kolega Krzysiek, którego poznałem na studiach w Anglii. Obecnie Krzysiek studiuje dalej, tylko że w USA, w związku z czym nie widzieliśmy się bardzo długo... więc wspaniale było nadrobić zaległości. Na trasę z nami wybrała się również mama Krzysia (jego tata zrezygnował z wycieczki i dzięki temu mógł wygrzewać się przy kominku w karczmie "Harnaś" przy wylocie Doliny Kościeliskiej podczas gdy my mokliśmy na szlaku ;) ). Kolejnym pozytywem tego dnia było to, że zupełnie niespodziewanie miałem okazję po raz pierwszy w życiu przejść szlakiem ubezpieczonym łańcuchami, klamrami i drabinkami. I to w złych warunkach pogodowych. To były przeżycia, które będę bardzo miło wspominać :)

Początkowo więc mimo deszczu nasza dzielna trójka ruszyła na podbój Doliny Kościeliskiej. Liczyliśmy na to że opady przejdą i że damy radę dotrzeć do Doliny Tomanowej, a może nawet wyjść gdzieś wyżej. Nic z tego. Pół godziny później byliśmy tak przemoknięci, że zdecydowaliśmy się wracać. Aby jednak zobaczyć chociaż coś nowego, postanowiliśmy jeszcze odwiedzić jedną z okolicznych jaskiń przed powrotem. O tak wczesnej porze (7:30 rano) Jaskinia Mroźna była zamknięta, padło więc na Smoczą Jamę. Myśleliśmy że to będzie łatwy spacerek, a tymczasem...

Odbiliśmy na żółty szlak prowadzący do Smoczej Jamy, który początkowo biegnie dnem bardzo malowniczego Wąwozu Kraków. A potem niespodzianka: trzeba się wspiąć po drabinie! Tu zdjęcie dokumentujące pierwszą zaliczoną przeze mnie drabinę w górach:
 

A potem kolejny szok: w dwóch miejscach trzeba się wspiąć po stromych skałach, używając łańcuchów. Nie tego się spodziewaliśmy! Przy ulewnym deszczu było to dodatkowo uciążliwe, ale udało nam się.


Drugi odcinek z łańcuchami wyprowadził nas na półkę skalną przy wejściu do Smoczej Jamy. Aby zobaczyć jaskinię, trzeba było spuścić się w dół na kolejnym łańcuchu. Tylko Krzysiek odważył się zejść w tą mroczną czeluść ;) Ja i jego mama czekaliśmy na niego, spoglądając w dół, a tymczasem jakie było nasze zaskoczenie, gdy nagle usłyszeliśmy jego głos za nami! Okazało się, że jaskinia ma drugi wylot nieco niżej, i że stamtąd można wrócić na szlak i zrobić takie kółeczko ;)

Po tych atrakcjach wróciliśmy do Doliny Kościeliskiej. Szlak prowadzi przez Wyżnią Pisaną Polanę, skąd mieliśmy piękne widoki na opatulone chmurami góry.



Ogólnie byliśmy z tej wycieczki zadowoleni, ale marzyliśmy o tym żeby jak najszybciej wrócić do cywilizacji, ogrzać się i zmienić mokrą odzież. Wróciliśmy więc do wylotu Doliny Kościeliskiej i tam uczyniliśmy powyższe ;) Nie zanosiło się na poprawę pogody, więc wsiedliśmy do samochodu i opuściliśmy Tatry, ale mimo takiego pokrzyżowania naszych planów humory nam dopisywały i byliśmy szczęśliwi po wspólnej wycieczce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz