piątek, 26 września 2014

16.09 Hala Lipowska, Hala Rysianka i Romanka

Trasa: Żabnica – Hala Boracza – Redykalny Wierch – Hala Lipowska – Hala Rysianka – Hala Wieprzska – Romanka – Kotarnica – Sopotnia Mała – Juszczyna

We wrześniu miałem na tyle szczęścia, że w kilka dni powszednich nie musiałem iść do pracy... niestety wtorek 16 września był ostatnim z tych dni, a kolejny taki przysługuje mi dopiero na Boże Narodzenie. Oczywiście więc szczególnie mi zależało na tym, aby ten dzień wykorzystać na jakąś szczególnie atrakcyjną górską wyprawę. Padło na Beskid Żywiecki, który ostatnio jest po Tatrach drugim najczęściej odwiedzanym przeze mnie pasmem górskim. Przede wszystkim chciałem w końcu zaliczyć szlak żółty na odcinku Redykalny Wierch – Hala Lipowska, o którym słyszałem same pochlebstwa. A do tego chciałem spędzić trochę czasu na prześlicznej Rysiance przy lepszej pogodzie niż podczas mojej wizyty tam w poprzedni czwartek. Dlatego wyruszyłem z Bielska-Białej skoro świt i o 8 rano zameldowałem się na przystanku autobusowym Żabnica Skałka, skąd czarnym szlakiem udałem się na piękną Halę Boraczą:


Hala Boracza również ładnie się prezentowała z góry, z podejścia na Redykalny Wierch:


Podejście na Redykalny Wierch oferowało także rozległą panoramę w kierunku wschodnim, na Pilsko:


Widok z hali na Redykalnym Wierchu:


Na Redykalnym Wierchu rozpoczął się odcinek, który miał być „gwoździem programu” tej wycieczki. Nie zawiodłem się – żółty szlak stamtąd na Rysiankę rzeczywiście okazał się jednym z piękniejszych, jakimi szedłem w Beskidzie Żywieckim. Prowadzi przez dwie rozległe hale, Halę Motykową i Halę Bieguńską, z których roztaczają się wspaniałe widoki daleko na południe. Poniżej panorama z Hali Motykowej:


A poniżej panorama z Hali Bieguńskiej:


Panorama z Hali Lipowskiej również jest piękna:


Byłem nieco głodny gdy dotarłem na Halę Lipowską, a ponieważ jeszcze nie miałem okazji skosztować potraw z kuchni tamtejszego schroniska, postanowiłem wstąpić tam na drugie śniadanie. Niestety trochę się zawiodłem na jakości moich pierogów z serem i jagodami... ale z kolei wystrój wnętrza schroniska bardzo mi się spodobał.


Na Rysiance była pełna sielanka: spokój, przyjemnie grzejące słoneczko i widoki na Pilsko.


Od dłuższego czasu miałem marzenie, aby zagrać w kosza na Rysiance... tego dnia się spełniło. Szkoda tylko, że nie miałem z kim grać, ale przynajmniej sobie potrenowałem rzuty. W ogóle to myślałem o tym, żeby kiedyś zorganizować na Rysiance „turniej koszykówki górskiej” (na Hali Rycerzowej od kilku ładnych lat ma miejsce „turniej siatkówki górskiej”, z dużym powodzeniem). Jest tylko jeden mankament: plac do gry w kosza na Rysiance jest okropnie kamienisty. Niektóre kamienie są wbite głęboko w ziemię i nie wiem czy da się je usunąć... a ten nierówny teren mógłby zagrozić zdrowiu graczy. W związku z tym nie wiem czy jest sens organizować taki turniej... wszelkie sugestie z Waszej strony byłyby mile widziane.


Po treningu rzutowym przyszedł czas aby kontynuować wędrówkę. Moim kolejnym celem była Romanka. Już szedłem tam raz z Rysianki, 12 kwietnia, bezpośrednim żółtym szlakiem. Tym razem jednak chciałem pójść bardziej na około, czerwonym szlakiem w stronę Żabnicy a następnie niebieskim na szczyt. Schodząc z Rysianki na Przełęcz Pawlusią, mogłem nacieszyć oczy widokiem na Romankę:


Na Przełęczy Pawlusiej odbiłem na lewo czerwonym szlakiem, który należy do Głównego Szlaku Beskidzkiego. Odcinek do skrzyżowania z niebieskim szlakiem okazał się bardzo przyjemny. Ścieżka łagodnie opada w dół przez las, gdzieniegdzie przerwany z powodu wycinki drzew, a w jednym miejscu przerwany w sposób naturalny przez Halę Wieprzska. Z przerzedzonych punktów roztaczają się piękne panoramy na zachód, na niższe partie Beskidu Żywieckiego.




Na skrzyżowaniu szlaków rozpocząłem podejście na Romankę szlakiem niebieskim. Widokowo ten szlak ma niewiele do zaoferowania, ale i tak mi się bardzo spodobał ze względu na panującą na nim atmosferę. Jest to wąziutka ścieżynka przebiegająca przez bardzo gęsto zarośnięty las, w którym można wyczuć prawdziwą dzikość. Mówi się, że zbocza Romanki to główne siedlisko niedźwiedzi w Beskidzie Żywieckim – idąc tym szlakiem naprawdę nietrudno sobie wyobrazić buszujące w tym gąszczu niedźwiedzie. Niesamowicie klimatyczna trasa, którą szczerze polecam. A przy tym stanowi całkiem niezłe wyzwanie, gdyż zwłaszcza na początkowym odcinku jest dość stroma.

Gdy dotarłem na szczyt Romanki (1366 m n.p.m), zauważyłem że pogoda się wyraźnie popsuła, niebo całe zaciągnęło się ciemnymi chmurami. Przy takich warunkach ta okolica wydawała się jeszcze bardziej mroczna i dzika. Rozpocząłem zejście niebieskim szlakiem, którym szedłem już 12 kwietnia na odcinku Romanka–Kotarnica, z tym że wtedy na Kotarnicy odbiłem czarnym szlakiem do Sopotni Wielkiej, a tym razem kontynuowałem wędrówkę do Sopotni Małej. Odcinek z Kotarnicy do Sopotni Małej pokonywałem przy akompaniamencie grzmotów nadchodzącej burzy, w związku z czym schodziłem szczególnie szybko. To znaczy, próbowałem – ale hamowało mnie ogromne błoto panujące na całym tym odcinku... Gdy w końcu dotarłem do Sopotni Małej, z zabłoconymi butami i spodniami, czekał mnie jeszcze dwudziestominutowy marsz asfaltem do przystanku autobusowego Juszczyna Granica, skąd załapałem się na busa do Żywca. Gdy dopadła mnie ulewa, byłem już w drodze do domu. Była bardzo intensywna i ogromnie się cieszę, że nie zastała mnie w górach... Gdyby tak się stało, niewątpliwie nie wróciłbym z tej wycieczki tak zadowolony ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz