Trasa: Kuźnice – Polana Kalatówki – Dolina Kondratowa – Przełęcz Pod
Kondracką Kopą – Goryczkowa Czuba – Kasprowy Wierch – Myślenickie Turnie –
Kuźnice
W ostatnim dniu pobytu w Tatrach wystartowaliśmy bardzo wcześnie ze względu
na prognozowane na popołudnie burze oraz konieczność dojechania do
Bielska-Białej przed wieczorem. Wybuliliśmy więc trochę na taksówkę do
Zakopanego, zostawiliśmy bagaże w przechowalni na dworcu autobusowym i tylko z
niezbędnymi rzeczami wybraliśmy się busem do Kuźnic. Stamtąd przeszliśmy
niebieskim szlakiem na Kondratową Halę, tak samo jak podczas mojej wycieczki
wokół Giewontu 15 czerwca, z tą tylko różnicą że wtedy poszedłem szlakiem po
obrzeżu Polany Kalatówki, a tym razem przeszliśmy przez środek polany, obok
hotelu górskiego. O ile sam budynek moim zdaniem szpeci to miejsce, o tyle
widok spod niego jest rzeczywiście piękny.
Potem szybkim krokiem udaliśmy się do schroniska na Kondratowej Hali –
zdecydowanie moje ulubione z tatrzańskich schronisk.
Następnie ruszyliśmy zielonym szlakiem przez Dolinę Kondratową, podziwiając
panoramy w stronę Kondrackiej Kopy.
Wspinając się na Przełęcz pod Kondracką Kopą (1863 m n.p.m), mieliśmy za
sobą wspaniały widok na Dolinę Kondratową.
A z samej przełęczy widok był jeszcze lepszy, bo obejmował również cały
masyw Giewontu.
Również po raz pierwszy mogliśmy oglądać Czerwone Wierchy. Na poniższym
zdjęciu z przodu Kondracka Kopa, a za nią Małołączniak.
Kolejny etap naszej wycieczki przebiegał grzbietem górskim na granicy polsko-słowackiej,
przez Goryczkową Czubę na Kasprowy Wierch. Szlak widokowo fantastyczny!
Natomiast nieco zaskoczył mnie swoją trudnością. Miejscami trzeba się było
wspinać po naprawdę niełatwych skałkach, pod którymi urwiska były co prawda
pokryte bujną trawą, ale jednak strome. Niektórzy z mijanych przez nas turystów
mieli w tych miejscach spore kłopoty, ja zresztą też odczuwałem w nich niejaki
lęk wysokości. Przejście przez te skałki dawało trochę adrenaliny ;) Ale
daliśmy radę. Osobiście polecam pokonywać ten szlak w tym samym kierunku co my,
czyli w stronę Kasprowego Wierchu – wtedy przynajmniej się idzie po wszystkich
tych skałkach do góry, co w moim subiektywnym odczuciu jest łatwiejsze niż
schodzenie po nich w odwrotnym kierunku. A widoki z tego szlaku są naprawdę
warte wysiłku włożonego w pokonywanie go. Poniżej panorama Goryczkowej Czuby:
Giewont uchwycony pomiędzy skałami:
Widok na Kasprowy Wierch (po lewej) i Świnicę (po prawej):
Kasprowy Wierch z bliska:
Widok do tyłu na Goryczkową Czubę z podejścia na Kasprowy Wierch, a w tle
Czerwone Wierchy:
Po dojściu na Kasprowy Wierch oczywiście nie było mowy o skorzystaniu z
kolejki linowej – zamiast tego zeszliśmy do Kuźnic zielonym szlakiem przez
Myślenickie Turnie. Szły nim tłumy, mijaliśmy turystów dosłownie co chwilę. W
ogóle jedynym mankamentem naszej wycieczki tego dnia były rzesze turystów – nie
mogliśmy zaznać w górach prawdziwego spokoju, gdyż ludzi było niczym w ulu.
Cóż, skoro była sobota to czego innego się spodziewać. Ale widokowo zielony
szlak zrobił na mnie świetne wrażenie. Poniżej widok od prawej strony na
Kasprową Dolinę, z wagonikiem kolejki linowej daleko w dole:
Poniżej Myślenickich Turni nie było już żadnych widoków. Zeszliśmy szybko
do Kuźnic, złapaliśmy busa z powrotem do centrum Zakopanego, odebraliśmy bagaże
z przechowalni i akurat się załapaliśmy na PKS-a do Bielska-Białej o 13:55.
Dzięki temu zdążyliśmy uciec z Tatr przed burzami, które były tego popołudnia
naprawdę potężne. Jedna z nich przyszła tuż po naszym przyjeździe do
Bielska-Białej i przez kilka godzin raczyła nas ścianą wody i mnóstwem
piorunów. Boję się myśleć jak to by było znaleźć się na grzbiecie górskim,
zwłaszcza w Tatrach, podczas czegoś takiego. Ale my byliśmy już wówczas
bezpiecznie w moim mieszkaniu i snuliśmy plany na wędrówkę po Beskidach na
następny dzień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz