Trasa: Mikuszowice ATH - Kozia Góra - Bystra - Lanckorona - Meszna
Po fantastycznym górskim weekendzie opisanym w poprzednich dwóch postach, zachciało mi się jeszcze w wolne poniedziałkowe przedpołudnie poobcować trochę z górami. Miałem nawet plany na dłuższą trasę w okolicach Błatniej, ale... zaspałem :( Więc starczyło mi czasu tylko na krótszą wycieczkę po dobrze mi znanych okolicach Koziej Góry i Bystrej. Krótszej, co jednak wcale nie oznaczało nieudanej :)
Autobusem MZK linii nr 24 dojechałem pod ATH w Mikuszowicach i drogą, która obecnie przypomina ogromny plac budowy, mijając strasznie kopcące ciężarówki, doszedłem do podnóży Beskidów. Czułem wielką ulgę, gdy zostawiłem za sobą hałas i smród spalin, i rozpocząłem podejście na Kozią Górę zielonym szlakiem, trasą byłego toru saneczkowego, wśród bujnej zieleni.
Idąc tamtędy 10 dni wcześniej odkryłem, że odcinek który został zamknięty po silnym grudniowym halnym jest już niby otwarty, ale w rzeczywistości wciąż odbywają się na nim prace leśne. Dlatego obszedłem go drogą dojazdową prowadzącą do schroniska, czyli tą trasą którą przez większość zimy prowadziło obowiązkowe obejście. Widoczność tego dnia była całkiem dobra i dzięki temu pod szczytem Koziej Góry mogłem wyraźnie zobaczyć panoramę Bielska-Białej z charakterystycznymi kominami.
Zszedłem niebieskim szlakiem w kierunku Równi, lecz tuż przed skrzyżowaniem z czerwonym szlakiem rozpocząłem improwizację. Skręciłem w prawo na nieoznakowaną leśną drogę, która schodziła łagodnie zakosami, trawersując południowe zbocza Koziej Góry. Był to ciekawy wariant trasy, gdyż z tego odcinka miałem niezły widok na Szyndzielnię.
Ostatecznie ta ścieżka wyprowadziła mnie z lasu na obrzeżach Bystrej, w tym samym punkcie co czerwony szlak, z widokiem na Magurę po przeciwnej stronie doliny.
Przekroczyłem ulicę Fałata oraz rzekę Białkę...
...i rozpocząłem podejście południowymi zboczami Lanckorony, mając niedawno zdobytą Kozią Górę za sobą.
Przy dużym węźle szlaków pod Lanckoroną próbowałem znaleźć pozaszlakową ścieżkę, która według mojej mapy miała mnie sprowadzić "na skróty" do Mesznej, ale nie mogłem jej odnaleźć. Poszedłem więc czarnym szlakiem w kierunku Chaty na Groniu, jednak na krótko przed nią skręciłem w lewo na leśną drogę, która doprowadziła mnie do ulicy Orczykowej na obrzeżach Mesznej. Szedłem tą drogą w odwrotnym kierunku podczas wycieczki 28 marca - wtedy wśród bieli śniegu, a teraz wśród "dojrzałej" zieleni typowej dla późnej wiosny czy wczesnego lata.
Ostatni odcinek mojej wędrówki, już w samej Mesznej, przebiegał trasą żółtego szlaku, ulicą Agrestową do głównej drogi. Na sam koniec mojej trasy natrafiłem na powitalny napis... akurat w tej sytuacji raczej pożegnalny. Gdyż kilka minut później już siedziałem w busie do Bielska-Białej... ale na pewno do Mesznej i jej okolic jeszcze nieraz powrócę, bo pięknie tam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz