Trasa: Żar - Stachurowo - Porąbka
Tegoroczny maj nie przestaje zachwycać cudowną pogodą. Korzystając z świetnych warunków atmosferycznych oraz z jednego z ostatnich weekendów przed tym, jak wszyscy się porozjeżdżamy po zakończeniu roku szkolnego, po sobotniej wyprawie na Klimczok również w niedzielę wybraliśmy się całym gronem pedagogicznym na wycieczkę. Tym razem nie tyle w celu prawiania turystyki górskich, co sportów wodnych: naszym celem było Jezioro Międzybrodzkie. Reszta ekipy niespecjalnie miała ochotę na drugi dzień z rzędu łażenia o górach, ale a nie mogłem sobie odpuścić tej okazji, więc późnym popołudniem, gdy już zakończyliśmy relaks nad jeziorem, reszta towarzystwa wróciła do Bielska-Białej a ja jeszcze poszedłem na krótki spacerek po górach :)
Większość dnia upłynęła jednak pod znakiem błogiego lenistwa: dwugodzinny rejs rowerami wodnymi po Jeziorze Międzybrodzkim, piknik na plaży oraz opalanie się :) A to wszystko dało mi okazję do podziwiania okolicznych gór, m.in. Żaru, z innej niż zazwyczaj perspektywy.
Po bardzo przyjemnie spędzonym czasie, o 15:40 na przystanku autobusowym nad jeziorem pomachałem na pożegnanie moim znajomym, którzy wrócili PKS-em do Bielska, a sam kilkanaście minut później wsiadłem do autobusu MZK Żywiec, który zawiózł mnie prosto pod dolną stacji kolejki linowo-terenowej. Udałem się kupić bilet i po kolejnych kilkunastu minutach byłem już na szczycie Żaru. Myślałem, że będę tam świadkiem bardzo rozległych panoram od strony południowej. Jednak o ile Jezioro Żywieckie było dobrze widoczne, o tyle za nim ku mojemu zaskoczeniu niebo zostało przesłonięte przez ciemne chmury, z których nawet parę razy błysnęło i zamruczało. Burza była jeszcze daleko, ale widać było że turyści w Beskidzie Żywieckim musieli mieć do czynienia z bardzo nieprzyjemną pogodą.
Na szczęście przynajmniej od zachodu i północy żadne paskudne chmury nie ograniczały pięknych panoram z szczytu Żaru. A więc turysta zadowolony :)
Mimo wszystko takiej burzy, nawet odległej, lepiej nie bagatelizować. Spędziłem na szczycie tylko kilka minut, a potem ruszyłem w dół. Początkowo schodziłem czerwonym szlakiem przez las, w którym drzewa dawały przyjemną ochłodę, chroniąc przed palącym popołudniowym słońcem.
Po kilkunastu minutach zejścia zobaczyłem coś, co mnie zaskoczyło: od czerwonego szlaku odbija na prawo zupełnie nowy szlak o kolorze czarnym. Jeszcze nie tak dawno temu, kiedy podchodziłem czerwonym szlakiem 4 kwietnia, takiego czarnego szlaku w ogóle nie było. Ciekawe, dokąd schodzi, chociaż w sumie opcji w tej okolicy nie ma zbyt wiele - domyślam się, że sprowadza w dół do Kozubnika.
Moja trasa również prowadziła w kierunku drogi z Kozubnika do Porąbki, jednak nieco inaczej. Udałem się dalej czerwonym szlakiem, aż do punktu, w którym skręca on nieco na lewo, natomiast na wprost prowadzi nieoznakowana leśna droga. Ja poszedłem właśnie tą drogą, która zaczęła całkiem łagodnie schodzić, aż wkrótce wyprowadziła mnie na polanę, z której widać było Snozę i Bukowski Groń.
Niedługo potem wyszedłem z lasu na obszar łąk, na których znajdowało się kilka gospodarstw. Widoki stąd były jeszcze piękniejsze - chociaż nie wszystkie...
Droga gruntowa przeszła w asfalt, a zabudowania pojawiały się przy niej coraz częściej. Znajdowałem się w osadzie o nazwie Stachurowo. Schodząc przez nią miałem panoramę Żaru za sobą. Widać było, że burza, którą wcześniej oglądałem z szczytu, nadchodzi od południa. Nawet zaczęło lekko pogrzmiewać.
Jak to bywa w beskidzkich wsiach, minąłem kilka kapliczek, z których ta była najładniejsza:
Ostatni odcinek mojej wędrówki prowadził asfaltową drogą przez las poniżej Stachurowa. O 17:30, a więc mniej więcej godzinę po opuszczeniu szczytu Żaru, dotarłem do przystanku autobusowego, akurat w samą porę na odjazd starego, sypiącego się minibusa linii nr 7 z MZK Kęty. Oczekując w Kętach na przesiadkę na busa do Bielska-Białej, stałem w słońcu, ale oglądałem niesamowity festiwal piorunów nad Beskidem Małym. Dobrze się stało, że w porę zszedłem z gór i nie przebywałem w nich podczas tej aktywnej elektrycznie burzy. Do Kęt ona jednak nie doszła. Gdy wracałem do Bielska-Białej burzowe chmury się rozmyły i na niebie znów zapanowało słońce, stanowiące zapowiedź kolejnych pięknych letnich dni :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz