czwartek, 17 maja 2018

15.05 Stalownik i Łysa Góra

Trasa: Mikuszowice Stalownik - Łysa Góra - Przełęcz Łysa - Straconka 

Wtorkowe przedpołudnie to był już naprawdę "ostatni gwizdek", żeby jeszcze się załapać na ładną pogodę w górach. Postanowiłem więc wykorzystać okazję, aby po raz drugi w tym roku odwiedzić Łysą Górę. 27 marca byłem tam w śnieżycy i warunki były delikatnie mówiąc nieciekawe, więc tym razem chciałem zobaczyć Łysą Górę w korzystniejszej aurze. Moja trasa wyglądała następująco: z pętli autobusowej Mikuszowice Stalownik kawałeczek czarnym szlakiem pod sam Stalownik, potem ścieżką pozaszlakową na Łysą Górę, w dół do czerwonego szlaku, na Przełęcz Łysą, a następnie w dół do Straconki - nie żółtym szlakiem, tylko asfaltową drogą, która łączy się z żółtym szlakiem dopiero na dole, w Małej Straconce.

Sam początek mojej trasy pokrywał się z pierwszym beskidzkim szlakiem, na którym moja stopa stanęła. Tak, to właśnie czarnym szlakiem z pętli Mikuszowice Stalownik ruszyłem 20 września 2013 roku na pierwszy "podbój Beskidów". Poczułem się więc trochę nostalgicznie ;) Prędko jednak odbiłem od tego szlaku na ścieżkę, prowadzącą na Łysą Górę. Przy okazji mogłem też po raz pierwszy przyjrzeć się Stalownikowi: opuszczonemu szpitalowi, wokół którego tyle legend krąży...



Podejście na Łysą Górę było dużo przyjemniejsze niż podczas marcowej wycieczki, i nawet mogłem pomiędzy drzewami dostrzec jakieś ograniczone panoramy...


Chociaż po drodze natknąłem się także na drobne przeszkody:


Na szczycie Łysej Góry (653 m n.p.m.) zauważyłem coś, co podczas poprzedniej wizyty, w śniegu, umknęło mojej uwadze: kamienny kopiec z kapliczką oraz krzyżem.



Na Przełęczy Łysej:


Asfaltową drogą, którą dojeżdżają mieszkańcy dużego domu wybudowanej kilka lat temu na Przełęczy Łysej, zszedłem do Małej Straconki.


A na koniec wycieczki, zbliżając się do Straconki, zrobiłem sobie małą fotosesyjkę z typowo górską fauną :) 




I z takim "słitaśnym" akcentem kończę relację :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz