Trasa: Brenna – Hołcyna – Hala Jaworowa – Kotarz – Szczyrk Salmopol
Pogoda na przełomie pierwszej i drugiej dekady października zrobiła się tak
cudowna, że nie mogłem postąpić inaczej jak wykorzystać wówczas każdą wolną
chwilę na przeżywanie pięknej, złotej jesieni w górach :) Słoneczną środę i
jeszcze słoneczniejszy czwartek musiałem w całości przesiedzieć w pracy, ale
już w piątkowe przedpołudnie udało mi się wygospodarować sobie czas na szybki
wypad w góry. Postanowiłem powrócić na trasę, którą częściowo już szedłem (5
kwietnia), przy niezbyt sprzyjających warunkach atmosferycznych: niebieski
szlak z Brennej na Kotarz przez Halę Jaworową. Chciałem ten szlak zobaczyć przy
ładniejszej pogodzie – byłem pewien że zrobi na mnie znacznie lepsze wrażenie
niż wtedy. I rzeczywiście tak się stało :)
Pierwszy odcinek szlaku, z centrum Brennej przez Hołcynę, prowadzi
asfaltem, jest zabudowany i nieco monotonny. Znacznie ciekawiej robi się po
opuszczeniu zabudowań Brennej. Pojawiają się ładne widoki na Stary Groń – tego dnia
dodatkowo wzbogacone o śliczne jesienne barwy:
Potem czekała mnie wspinaczka, która wśród kolorowego lasu i przy ciepłej,
słonecznej pogodzie była wprost rozkoszą. Po niej wyszedłem na Halę Jaworową, z
której widoki były rzeczywiście nieporównywalnie lepsze niż przy mojej
poprzedniej wizycie tam. Mogłem podziwiać Czantorię:
Równicę:
A także Czantorię i Równicę jednocześnie :)
Rozległa panorama z górnej części Hali Jaworowej:
Wystarczyło zaledwie kilka minut ponownej wędrówki przez las aby znaleźć
się na szczycie Kotarza (974 m n.p.m). Z tego miejsca postanowiłem
poeksperymentować i zejść pozaszlakowo do pętli autobusowej Szczyrk Salmopol. Byłem
poniekąd do tego zmuszony, gdyż podczas przechodzenia przez Halę Jaworową
otrzymałem telefon z pracy z pilną prośbą o przybycie parę godzin wcześniej.
Niestety nawet na łonie natury nie zawsze można się całkowicie oderwać od spraw
zawodowych :( Ruszyłem więc w dół południowego stoku Kotarza, poruszając się po
ścieżce która była tak słabo widoczna że ciężko w ogóle nazwać ją ścieżką.
Widoki z niej na Skrzyczne – cud-miód.
Ostatni odcinek zejścia przebiegał nieco wyraźniejszą drogą przez las, która
wyprowadziła mnie akurat w to miejsce gdzie chciałem dojść – tuż przy
przystanku autobusowym Szczyrk Salmopol. Do tego czasu (11:00) zrobiło się tak
ciepło, że solidnie się spociłem przy pospiesznym zejściu. Aż wierzyć się nie
chciało że już październik, a warunki wprost letnie :) Na następny dzień
zapowiadała się równie piękna pogoda, więc już w busie powrotnym do
Bielska-Białej zacząłem rozsyłać znajomym SMS-y z propozycją wycieczki... o
której przeczytacie w następnym wpisie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz