czwartek, 23 października 2014

10.10 Hala Jaworowa i Kotarz

Trasa: Brenna – Hołcyna – Hala Jaworowa – Kotarz – Szczyrk Salmopol

Pogoda na przełomie pierwszej i drugiej dekady października zrobiła się tak cudowna, że nie mogłem postąpić inaczej jak wykorzystać wówczas każdą wolną chwilę na przeżywanie pięknej, złotej jesieni w górach :) Słoneczną środę i jeszcze słoneczniejszy czwartek musiałem w całości przesiedzieć w pracy, ale już w piątkowe przedpołudnie udało mi się wygospodarować sobie czas na szybki wypad w góry. Postanowiłem powrócić na trasę, którą częściowo już szedłem (5 kwietnia), przy niezbyt sprzyjających warunkach atmosferycznych: niebieski szlak z Brennej na Kotarz przez Halę Jaworową. Chciałem ten szlak zobaczyć przy ładniejszej pogodzie – byłem pewien że zrobi na mnie znacznie lepsze wrażenie niż wtedy. I rzeczywiście tak się stało :)

Pierwszy odcinek szlaku, z centrum Brennej przez Hołcynę, prowadzi asfaltem, jest zabudowany i nieco monotonny. Znacznie ciekawiej robi się po opuszczeniu zabudowań Brennej. Pojawiają się ładne widoki na Stary Groń – tego dnia dodatkowo wzbogacone o śliczne jesienne barwy:



Potem czekała mnie wspinaczka, która wśród kolorowego lasu i przy ciepłej, słonecznej pogodzie była wprost rozkoszą. Po niej wyszedłem na Halę Jaworową, z której widoki były rzeczywiście nieporównywalnie lepsze niż przy mojej poprzedniej wizycie tam. Mogłem podziwiać Czantorię:


Równicę:


A także Czantorię i Równicę jednocześnie :)


Rozległa panorama z górnej części Hali Jaworowej:


Wystarczyło zaledwie kilka minut ponownej wędrówki przez las aby znaleźć się na szczycie Kotarza (974 m n.p.m). Z tego miejsca postanowiłem poeksperymentować i zejść pozaszlakowo do pętli autobusowej Szczyrk Salmopol. Byłem poniekąd do tego zmuszony, gdyż podczas przechodzenia przez Halę Jaworową otrzymałem telefon z pracy z pilną prośbą o przybycie parę godzin wcześniej. Niestety nawet na łonie natury nie zawsze można się całkowicie oderwać od spraw zawodowych :( Ruszyłem więc w dół południowego stoku Kotarza, poruszając się po ścieżce która była tak słabo widoczna że ciężko w ogóle nazwać ją ścieżką. Widoki z niej na Skrzyczne – cud-miód.




Ostatni odcinek zejścia przebiegał nieco wyraźniejszą drogą przez las, która wyprowadziła mnie akurat w to miejsce gdzie chciałem dojść – tuż przy przystanku autobusowym Szczyrk Salmopol. Do tego czasu (11:00) zrobiło się tak ciepło, że solidnie się spociłem przy pospiesznym zejściu. Aż wierzyć się nie chciało że już październik, a warunki wprost letnie :) Na następny dzień zapowiadała się równie piękna pogoda, więc już w busie powrotnym do Bielska-Białej zacząłem rozsyłać znajomym SMS-y z propozycją wycieczki... o której przeczytacie w następnym wpisie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz