wtorek, 21 października 2014

05.10 Skrzyczne i Klimczok

Trasa: Szczyrk Górny – Czyrna – Skrzyczne – Lanckorona – Skalite – Szczyrk – Siodło Pod Klimczokiem – Klimczok – Szyndzielnia – Przełęcz Dylówki – Olszówka Górna

Niedzielna wycieczka w góry miała być swego rodzaju „integracją” grona pedagogicznego szkoły, dla której pracuję. W poprzednim tygodniu rozpoczęliśmy rok szkolny i przybyło sporo nowych nauczycieli. Chcieliśmy się z nimi nieco lepiej zapoznać w ciągu weekendu, spontanicznie rzuciłem hasło wyjścia w góry... i tak się zaczęło ;) Postanowiliśmy zdobyć dwa z najbardziej popularnych szczytów w okolicach Bielska-Białej, czyli Skrzyczne i Klimczok. Dla niektórych uczestników wyprawy był to „chrzest bojowy” w górach – a muszę powiedzieć że poradzili sobie naprawdę świetnie :)

Wystartowaliśmy nieco nietypowo, bo z Szczyrku Górnego. Stamtąd nie prowadzi żaden oznakowany szlak na Skrzyczne, ale moja mapa pokazywała że jeśli ruszy się w górę ulicą Olimpijską to można dojść do większej drogi gruntowej, prowadzącej trasą nartostrady, zakosami aż na sam szczyt Skrzycznego. Rzeczywiście, z odnalezieniem tej trasy nie mieliśmy większych problemów. Początkowe kilka minut wędrówki to był marsz wśród zabudowań ulicą Olimpijską. W ogródku jednej z posesji ujrzeliśmy takiego gościa – jego wyraz oczu jest lekko przerażający...


Po zakończeniu asfaltu szliśmy dalej szeroką, wygodną drogą gruntową. Po drodze mijali nas rowerzyści, którzy bardzo mozolnie wyjeżdżali na górę. Nie mogliśmy się nadziwić ich determinacji – było widać że wysiłek włożony w taki wjazd był ogromny. Na pewno większy niż nasz ;) Chociaż my też musieliśmy się troszeczkę napocić. Ale piękno otaczającego nas krajobrazu wynagradzało to. Na zalesionych odcinkach trasy jesienne kolory radowały nasze oczy, a na odcinkach bezdrzewnych oglądaliśmy widoki takie jak poniższy w stronę Klimczoka:


Po około dwóch godzinach zameldowaliśmy się na szczycie Skrzycznego. Niestety akurat wtedy szczyt pokryła niska chmura i nic nie było widać. Udaliśmy się na posiłek do schroniska z nadzieją, że może w międzyczasie pogoda się poprawi. Mieliśmy też trochę frajdy pozując do zdjęć z masywnym bernardynem, który chyba mieszka w tym schronisku :)


Po obiedzie ku naszej uciesze zaczęło się przejaśniać. Dzięki temu, gdy udaliśmy się na wieżę widokową na szczycie mieliśmy okazję oglądać, jak Kotlina Żywiecka stopniowo odsłania się spod ciężkich chmur.


Północne stoki Skrzycznego są popularne wśród paralotniarzy. Podziwiając rozległy widok na Kotlinę Żywiecką, co chwila widzieliśmy przelatujące pod nami paralotnie, które świetnie się z tą panoramą komponowały.


Schodząc z Skrzycznego, zatrzymaliśmy się aby popatrzeć jak jeden z paralotniarzy przygotowuje się do startu. Widząc że go oglądamy, zagadał do nas bardzo dobrą angielszczyzną (większość mojej ekipy mówiła tylko po angielsku) i wywiązała się sympatyczna rozmowa, w trakcie której zaoferował że może nas innym razem zabrać z sobą na paralotnie. Nawet wymienił się z nami w tym celu numerami. Jeśli ten pomysł wypali to naprawdę będzie atrakcja!


Tego dnia jednak mieliśmy inne plany. Zeszliśmy czerwonym szlakiem przez górę Lanckorona (831 m n.p.m) na Przełęcz Siodło koło osady Skalite, a następnie kawałek bezszlakowo by dołączyć do zielonego szlaku i nim zejść do centrum Szczyrku. Z tych odcinków trasy najlepsze widoki były w stronę Klimczoka. Tu panorama na niego podczas przecinania trasy narciarskiej:


A tu panorama z Przełęczy Siodło:


Centrum Szczyrku to jednak nie był koniec wycieczki – kolejny jego odcinek wiódł trasą jednego z moich ulubionych szlaków, czyli niebieskim na Klimczok, a następnie przez Szyndzielnię do Bielska-Białej. Uwielbiam ten szlak przede wszystkim z powodu rewelacyjnych widoków na Skrzyczne z jego górnego odcinka. Tego dnia, przy obecności pierwszych jesiennych kolorów, były one szczególnie urokliwe.



Na Klimczoku panowała ładna pogoda, aczkolwiek nad przeciwległą Magurą zawisła niska chmura.


Zejście czerwonym szlakiem z Szyndzielni do Bielska-Białej było ciekawsze niż zwykle z powodu wychodzących jesiennych kolorów. Zbliżał się okres szczytowy „złotej jesieni” i od razu po powrocie do domu zacząłem układać plany na kolejny weekend, aby wykorzystać ten okres do pełni ;) Czy to mi się udało? Zobaczycie w następnych postach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz