Trasa: Wisła - Bukowa - Dobka - Zakrzosek - Trzy Kopce Wiślańskie - Gronik - Stary Groń - Malina - Brenna
Sobotnia wycieczka wiązała się dla mnie z odkrywaniem mnóstwa nowych tras. Nigdy przedtem nie szedłem drogą z Wisły do Dobki, ani czarnym szlakiem z Dobki na Zakrzosek, ani zielonym szlakiem z Trzech Kopców Wiślańskich na Stary Groń. Dla mojej towarzyszki wędrówki, która koniecznie chciała zaliczyć jeszcze jedną górską wycieczkę przed powrotem do Wielkiej Brytanii następnego dnia, oprócz powyższych także przejście czarnym szlakiem z Starego Gronia do Brennej było nowością. Jak widać, nawet po czterech latach spędzonych na Podbeskidziu, na lekko ponad tydzień przed wyprowadzką stamtąd wciąż jeszcze miałem sporo do odkrycia :)
Dojechawszy megawygodnym autokarem dalekobieżnym do dworca autobusowego w Wiśle, bezpośrednio stamtąd udaliśmy się w górę ulicą Bukową... tylko po to, by zejść podobną odległość po drugiej stronie góry, ulicą Tokarnia do Dobki. Ogólnie ta trasa to była taka duża sinusoida, na przemian w górę i w dół, więc różnic wysokości do pokonania było sporo, ale daliśmy radę :) Każde podejście i zejście było bogate w piękne widoki. Tak chociażby wyglądała panorama z zejścia ulicą Tokarnia:
Nie jestem zwolennikiem graffiti, zwłaszcza w miejscach naturalnych, ale trzeba przyznać że ta twórczość jest całkiem sympatyczna :)
Panorama z Zakrzoska:
Widok na Czantorię Wielką:
Na Trzech Kopcach Wiślańskich byłem trzeci raz, ale poprzednie dwie wizyty były przy kiepskiej pogodzie (chmury i deszcz w maju 2014 oraz mgła i głęboki śnieg w grudniu 2017). Do trzech razy sztuka - dopiero teraz mogłem w pełni docenić, jakie to jest cudowne miejsce. Śliczne widoki praktycznie w każdą stronę. Zobaczcie sami!
Hmmm, czyżby to były te legendarne trzy kopce?
Nie, to o te kopce chodzi ;)
Zielony szlak z Trzech Kopców Wiślańskich w dół do doliny Leśnicy to kolejne odkrycie. Zwłaszcza rozległe panoramy można podziwiać z łąk na Groniku (663 m n.p.m.). W takie sielankowe letnie popołudnie najchętniej byśmy po prostu pozostali tam i wylegiwali się godzinami na słońcu, sycąc oczy takimi widokami:
Muszę przyznać, że naprawdę niesprawiedliwie osądzałem te szlaki w zachodniej części Beskidu Śląskiego. Wnioskując po bliskości większych miejscowości (Wisła, Ustroń, Brenna) oraz dużej ilości zabudowań pokazanych na mapie tych rejonów, uznałem że zapewne tamtejsze szlaki są zbyt "cywilizowane" i zabudowane, przez co muszą tracić na atrakcyjności. A tymczasem tej cywilizacji wcale nie jest tak dużo, nieliczne zabudowania ładnie się komponują z otoczeniem, można naprawdę poczuć tą bliskość natury, a widoki są fantastyczne! Przekonałem się o tym chociażby podczas wycieczki z 23 kwietnia, a teraz znowu podczas tej wyprawy. Morał taki, żeby nie skreślać żadnych górskich szlaków jako nieatrakcyjne zanim się je zobaczy!
Dolna część zejścia do doliny Leśnicy rzeczywiście jest zalesiona i mniej ciekawa, podobnie jak podejście na Stary Groń (które, muszę przyznać, dało nam trochę w kość ponieważ zaczęliśmy lekko kondycyjnie wysiadać). Ale jak tylko zobaczyliśmy, że las przed nami się kończy i za nimi widać łąki na grzbiecie Starego Gronia, dostaliśmy "kopa" i tą samą końcówkę podejścia pokonaliśmy bardzo szybko. Wiedziałem, że na Starym Groniu będzie co oglądać. Zwłaszcza dlatego, że odkąd poprzednio tam byłem (13.10.2014) wybudowano tam wieżę widokową, co powinno uczynić widoki z tego miejsca jeszcze rozleglejszymi.
I tak też było. Może wieża nie robiła aż tak ogromnej różnicy, ponieważ jest niewysoka, ale jednak z jej górnego tarasu było widać więcej, niż z szlaku. Fajnie było popatrzeć na łąki na Starym Groniu z góry:
Oglądaliśmy też panoramę Hali Jaworowej:
Oraz Czantorię Wielką:
Ostatnia godzina naszej wędrówki to marsz czarnym szlakiem po paśmie Starego Gronia, a następnie w dół do Brennej, do przystanku autobusowego przy skrzyżowaniu ulic: Górecka, Wyzwolenia i Leśnica. Akurat ten odcinek trasy był mi znany, ale Rachael odkrywała go po raz pierwszy i była zachwycona. Ja zresztą też zachwycałem się pięknem tego szlaku na nowo :)
Żal nam było schodzić z pięknych gór, ale na dole też były ciekawe rzeczy do zobaczenia. Jak chociażby wyjątkowo ładna kapliczka, czy też pomnik poległych w Brennej żołnierzy Armii Krajowej.
Mimo wszystko dwa dni pod rząd wielogodzinnego łażenia po górach (właściwie w moim przypadku to cztery dni) zmęczyły nas, więc powrót busami do Bielska-Białej przez Skoczów upłynął nam głównie na drzemaniu, a wróciwszy do miasta ucięliśmy tam sobie kolejną drzemkę ;) Lecz sen, nawet krótki, czyni cuda i dzięki temu mieliśmy siły na długie wieczorne imprezowanie ze znajomymi, które zakończyliśmy dopiero o trzeciej nad ranem :) Niestety kolejnego dnia, w niedzielę, moja miła kompanka musiała wracać do swojego kraju, ale ja nie miałem żadnych planów więc... a może by tak znowu pójść w góry? No czemu nie! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz