sobota, 27 lipca 2019

05.07 Jaskinia Malinowska i Malinowska Skała

Trasa: Nowa Osada - Smerekowiec - Przełęcz Salmopolska - Malinów - Przełęcz Malinowska - Malinowska Skała - Kopa Skrzyczeńska - Małe Skrzyczne - Hala Skrzyczeńska

Tak się złożyło, że drugi piątek z rzędu wybrałem się na trasę z Przełęczy Malinowskiej przez Malinowską Skałę i Małe Skrzyczne na Halę Skrzyczeńską. Tym razem jednak trasa była ambitniejsza niż w poprzedni piątek, ponieważ zacząłem nie w Szczyrku, a aż w Wiśle (Nowa Osada). Razem ze mną w góry poszła moja koleżanka Rachael, która pracowała ze mną w Bielsku-Białej w latach 2013-2014 i nieraz była ze mną wtedy w górach, a teraz przyjechała na kilka dni do Polski ponieważ zatęskniła za Beskidami :)

Zielony szlak z Nowej Osady na Smerekowiec długo czekał na zaliczenie, ale w końcu został tego dnia zdobyty :) Sam początek podejścia, na Wróblonki, znałem od poprzedniej soboty, ale reszta tego szlaku to była wyprawa w nieznane. Trasa okazała się umiarkowanie widokowa, ale też było sporo łażenia przez las. Podejścia nie były zbyt wymagające. Najlepsze widoki były na Grapie (711 m n.p.m.), w pobliżu stacji końcowej kolejki krzesełkowej. Było tam sporo infrastruktury turystycznej, ale podobnie jak kolejka wszystko to jest czynne raczej tylko zimą, w sezonie narciarskim.



Od Smerekowca (835 m n.p.m.) wróciłem na znany sobie szlak, żółty na Przełęcz Salmopolską, ale szedłem nim poprzednio tak dawno temu (11.05.2014), że prawie w ogóle go nie pamiętałem. Za to Przełęcz Salmopolską i poniższą panoramę pamiętałem doskonale...


No a od Przełęczy Malinowskiej to już mowy o problemach z pamięcią nie mogło być, skoro szedłem tamtędy tydzień wcześniej ;) Zanim jednak tam doszliśmy, zboczyliśmy na chwilę z szlaku, aby odkryć bardzo ciekawe miejsce. Tym miejscem była Jaskinia Malinowska, którą otwarto dla turystów zaledwie miesiąc wcześniej. Nie zapuszczaliśmy się zbyt głęboko w jaskinię, ponieważ nie mieliśmy do tego odpowiedniego wyposażenia (przede wszystkim, nie wzięliśmy z sobą czołówek), ale chociaż symbolicznie zeszliśmy po drabince do jej wnętrza ;) Sporo różnego żelastwa umieszczono na trasie zejściowej w głąb jaskini, co znacznie ułatwia poruszanie się w tym skalistym terenie.


Spod wejścia do jaskini również jest ciekawa panorama - w kierunku pasma Cieńkowa.


Powróciliśmy na czerwony szlak, na którym widoki stawały się coraz rozleglejsze. Widzieliśmy przed sobą nasz cel, Malinowską Skałę:


A po naszej prawej stronie rozciągało się rozległe pasmo Baraniej Góry.


Powrót na Malinowską Skałę bardzo ucieszył moją towarzyszkę, ponieważ to był jeden z jej ulubionych punktów w Beskidach i wielokrotnie tam chodziła gdy była mieszkanką Bielska-Białej. Mnie cieszył powrót na ten niezwykle widokowy szczyt, mimo że zaledwie po tygodniu. Widoczność była lepsza w porównaniu z poprzednim piątkiem i było widać od wschodu nie tylko Jezioro Żywieckie, ale nawet zarysy Pilska i Babiej Góry.


Oczywiście widzieliśmy jak na dłoni szlak grzbietowy w kierunku Skrzycznego, którym mieliśmy w następnej kolejności iść na odcinku przez Kopę Skrzyczeńską na Małe Skrzyczne.


Przy naprawdę ładnej pogodzie (słyszałem że w większości Polski początek lipca był kiepski, ale na samym południu był naprawdę kapitalny!) przejście widokowym szlakiem na Małe Skrzyczne było wyjątkowo przyjemne, a widoczność, choć nie idealna, to jednak pozwalała na oglądanie dość odległych szczytów i pasm górskich. Oczywiście te bliższe (tak jak na pierwszym zdjęciu) też mogliśmy oglądać ;)




Jak wspomniałem w relacji z poprzedniego piątku, nowy żółty szlak na odcinku z Małego Skrzycznego na Halę Skrzyczeńską do najładniejszych nie należy z powodu dewastacji wyrządzonej przez infrastrukturę narciarską, ale po tak pięknej i udanej trasie absolutnie nie mogło to popsuć nam humoru. A na deser otrzymaliśmy urokliwą panoramę Klimczoka z Hali Skrzyczeńskiej.


Ten sam widok mieliśmy przed oczami podczas zjazdu kolejką linową z Hali Skrzyczeńskiej do Szczyrku. Stamtąd nie było żadnych problemów z powrotem do Bielska-Białej PKS-em. Wieczór spędziliśmy na spotkaniu ze znajomymi, lecz nie mogliśmy pozwolić sobie na to, aby kłaść się spać zbyt późno, ponieważ już na następny poranek mieliśmy w planach kolejne wyjście w góry. Ponownie mieliśmy zaczynać w Wiśle, ale nasza trasa miała prowadzić po sporej ilości szlaków, które dla nas obojga były nieznane i nieodkryte, więc byliśmy perspektywą tej wyprawy mocno podekscytowani!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz