czwartek, 28 września 2017

20.09 Trzy Kopce i Klimczok

Trasa: Szyndzielnia - Przełęcz Kołowrót - Siodło Pod Klimczokiem - Trzy Kopce - Klimczok - Szyndzielnia

Chyba nie do końca tak sobie wyobrażałem mój powrót po latach na Klimczok ;) W środę, czyli w dzień który miał być drugim dniem mojego pobytu w Tatrach a ostatecznie nim nie był, miałem wielką ochotę na przechadzkę po górach, ale pogoda - zgodnie z zapowiedziami - była przez cały dzień fatalna. Mimo wszystko wybrałem się w góry ;)

Wybrałem sobie trasę, którą w większości dobrze znałem, gdyż nie chciałem mieć problemów ze znalezieniem jakiegoś "obcego" mi szlaku przy tak beznadziejnej widoczności, no i nie życzyłem sobie by mnie ominęły ciekawe widoki z jakiejś "nowej" trasy. Wziąłem z sobą zakupione tydzień wcześniej kijki, których pomoc na śliskich szlakach okazała się naprawdę nieoceniona. Aby sobie dodatkowo ułatwić wędrówkę w takich warunkach, pojechałem w obie strony na Szyndzielnię kolejką. Stamtąd zrobiłem kółeczko, w większości po dobrze mi znanych szlakach, ale też z kilkoma pozaszlakowymi improwizacjami :)

Tak więc zamiast zejść z Szyndzielni na Przełęcz Kołowrót żółtym szlakiem, poszedłem za znakami szlaku narciarskiego, który schodzi dużo łagodniejszymi zygzakami i do tego wychodzi na zielony szlak nieco powyżej Przełęczy Kołowrót - tak więc samą przełęcz nieznacznie ominąłem. Potem zielonym szlakiem na Siodło pod Klimczokiem, dalej czerwonym w kierunku Przełęczy Karkoszczonka. Jakże diametralnie odmienne był warunki od upału, w którym szedłem tym szlakiem poprzednim razem (10.06.2014)! Szlak trawersuje południowe stoki Klimczoka wąską ścieżką, a potem wchodzi na szerszą drogę gruntową i skręca dość ostro w dół do Przełęczy Karkoszczonka. Ja jednak w punkcie, gdzie szlak skręca, zamiast w lewo i w dół za szlakiem poszedłem w prawo i do góry drogą bezszlakową, która doprowadziła mnie na Trzy Kopce. Dalej żółtym szlakiem na Klimczok, na Szyndzielnię do stacji kolejki, i zjazd do Bielska-Białej. Chyba muszę sobie przyznać miano prawdziwego hardkora za zrobienie tej trasy w takiej nieustannej ulewie. Jedynymi ludźmi, których tego dnia widziałem w górach, byli nieliczni pasażerowie kolejki linowej - na samych szlakach kompletne pustki.

Przy tak tragicznej pogodzie oczywiście ciężko było zrobić jakiekolwiek zdjęcia, na których przecież i tak nie byłoby widać żadnych ciekawych widoków. Na podsumowanie tej relacji więc zapraszam do bardzo skromnej galerii fotograficznej:

Budynek kolejki linowej na Szyndzielnię - tyle czasu go nie widziałem, dobrze było wrócić w to miejsce :)


Zmodernizowane wagoniki kolejki linowej, które w sumie chyba niewiele się różnią od starej wersji, którą jeździłem poprzednio:


Nigdy jeszcze nie byłem na Siodle pod Klimczokiem przy takim totalnym braku widoczności...


Na samym Klimczoku też nic nie było widać poza dumnie łopoczącą na wietrze flagą:


Na koniec dodam ciekawostkę, że tego dnia mijała równo czwarta rocznica mojej pierwszej wyprawy w Beskidy (20.09.2013). Zarówno wycieczka w ubiegłą środę, jak i ta cztery lata wcześniej, były mało ciekawe, ale zupełnie nie są reprezentatywne jeśli się weźmie pod uwagę całość moich wypraw po Beskidach. Czuję się naprawdę wdzięczny za te wszystkie fantastyczne doświadczenia, które doznałem w tych górach przez te cztery lata, i jestem ogromnie szczęśliwy że właśnie teraz rozpoczynam nowy etap mojej przygody z nimi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz