Trasa: Hala Jaworzyna – Zapalenica – Szczyrk
Niedzielna wycieczka w góry była wręcz symboliczna, a to z kilku powodów: po pierwsze zmęczenie po długiej sobotniej wyprawie na Babią Górę, po drugie nie najlepsze prognozy pogody, po trzecie konieczność załatwienia sporej ilości spraw w Bielsku-Białej tego dnia, a po czwarte... zaspanie ;) Obudziłem się o 10:30 tego dnia (dawno tak długo nie spałem), co po części wykluczało dłuższe wyprawy górskie. Zrobiłem więc tylko króciutką trasę w okolicach Szczyrku.
Aby dojechać na start mojej trasy, wsiadłem na dolny odcinek wyciągu krzesełkowego na Skrzyczne. Moja poprzednia przejażdżka nim (patrz opis mojej wycieczki z 19 października) była dla mnie nieco traumatyczna i długo nie chciałem na ten wyciąg wracać, ale w końcu przekonałem się do tego i pojechałem nim po raz drugi. Tym razem czułem się na nim nieco bardziej komfortowo, choć nadal nie jest to mój ulubiony środek transportu... Wysiadłem na górnej stacji na Hali Jaworzyna. Z tego miejsca pięknie widać Klimczok, Szczyrk i dolinę Żylicy.
Z Hali Jaworzyna zszedłem bezszlakowo, trasą rowerową, do osiedla Zapalenica, a następnie drogą asfaltową do centrum Szczyrku. Droga rowerowa do Zapalenicy była nieco uciążliwa z powodu licznych drobnych kamieni, ale bardzo malownicza i przede wszystkim spokojna – byłem tam oddalony od rzesz „niedzielnych turystów” kłębiących się przy wyciągu krzesełkowym i wchodzących oznakowanymi szlakami na Skrzyczne. W większości trasa prowadzi przez las, przy potoku Dunatów, ale w jednym miejscu, przy wyciągu narciarskim Huczkula, wychodzi na otwartą przestrzeń skąd roztaczają się kolejne panoramy na Klimczok.
Gdy dochodziłem do osiedla Zapalenica pogoda załamała się, zaczął padać dość mocny deszcz, więc czym prędzej udałem się do centrum Szczyrku. Niedzielną wycieczkę zakończyłem wspaniałym obiadem w restauracji Gospoda Polska. Zamówione przeze mnie danie, czyli gicz indycza w czarnej porzeczce z pieczonymi ziemniakami, było tak pyszne i tak ogromne że musiałem je uwiecznić sobie na zdjęciu ;)
Tą króciutką, ale bardzo sympatyczną wycieczką żegnam się z Beskidami na dłuższy okres czasu. Cały lipiec i sierpień nie będzie mnie w Bielsku-Białej, więc będę miał długą przerwę od gór. Może to i dobrze, będę mógł wrócić do nich z większą pasją i entuzjazmem po takiej przerwie. A tymczasem przez najbliższe dwa miesiące będę w pamięci wracał do tych wspaniałych panoram, jakie dane mi było tego roku ujrzeć w polskich górach; do tych wszystkich przepięknych wycieczek, z których każda była w jakiś sposób inna i wyjątkowa. Tęskno mi będzie za tymi obszarami, ale od samego początku września (jeśli wszystko dobrze pójdzie) będę wracać na górskie szlaki ;) A więc zapraszam do czytania mojego bloga od wtedy, a w międzyczasie do przeglądania opisów moich poprzednich wycieczek z tego wspaniałego roku zamieszkiwania w Bielsku-Białej :)
Mała uwaga - bardzo mnie irytuje ten "okres czasu", to błąd językowy (pleonazm). A poza tym - pozdrawiam i czytam dalej ;)
OdpowiedzUsuńProszę o wybaczenie – jestem Polakiem tylko w połowie i mój polski jest trochę słabszy od mojego angielskiego, więc takie błędy czasami mi się zdarzają :(
OdpowiedzUsuń