Trasa: Palenica Białczańska – Wodogrzmoty Mickiewicza – Dolina Roztoki – Siklawa – Dolina Pięciu Stawów – Kołowa Czuba – Dolina Pięciu Stawów – Dolina Roztoki – Wodogrzmoty Mickiewicza – Palenica Białczańska
Tak jak przy relacji z wycieczki na Ornak z dnia poprzedniego, postaram się maksymalnie skrócić opisy, bo słowa naprawdę nie potrafią oddać piękna tego co widziałem na tej trasie...
Po sobotniej wycieczce całą sześcioosobową ekipą, w niedzielę rozdzieliliśmy się na mniejsze grupki, które przeszły różne trasy w zależności od sił i chęci. I tak ja z koleżanką próbowaliśmy wejść na Zawrat, jeden ambitniejszy kolega wszedł na Kozi Wierch, a pozostała trójka przeszła tylko do Doliny Pięciu Stawów. Ale wszyscy zaczynaliśmy w miejscu naszego noclegu na Łysej Polanie i wszyscy tam skończyliśmy.
Pierwszy (i również ostatni) odcinek trasy, asfaltem z Palenicy Białczańskiej do Wodogrzmotów Mickiewicza, był śmiertelnie nudny. Nie wiem czy bym wytrzymał takie monotonne przejście asfaltem do Morskiego Oka (prawie 2,5 godziny w jedną stronę). A tego dnia, ze względu na piękną pogodę, na asfalcie były tłumy. Dużo spokojniej i przyjemniej było na zielonym szlaku, wiodącym przez malowniczą Dolinę Roztoki. Większość szlaku była dość łagodna, natomiast nieco ostrzej zrobiło się na ostatnim odcinku do Doliny Pięciu Stawów. Ale to właśnie na tym odcinku rozpoczęły się spektakularne widoki. Przede wszystkim mieliśmy okazję oglądać z bliska największy wodospad w Polsce, Siklawę.
Za Siklawą pojawiły się wspaniałe widoki na masyw Wołoszynu:
Oraz na Kozi Wierch:
Aż wreszcie stanęliśmy przy Wielkim Stawie Polskim i oniemieliśmy z wrażenia.
Widoki w Dolinie Pięciu Stawów były nieziemskie, ale lepsza pogoda (tzn. całkowicie czyste niebo zamiast lekko zachmurzonego) była w drodze powrotnej, więc pozwolę sobie przeskoczyć trochę do przodu aż do momentu, w którym tą drogę powrotną rozpoczęliśmy. Chcieliśmy wejść na Zawrat, ale zrezygnowaliśmy z tego zamiaru gdyż od wysokości 2000 m n.p.m na szlaku zaczęło się pojawiać naprawdę dużo śniegu. Było to przedziwne uczucie, maszerować po śniegu w temperaturze około 25 stopni :) Ale śnieg utrudniał nam marsz, zaczęliśmy się obawiać czy wyrobimy się czasowo i troszeczkę się baliśmy o własne bezpieczeństwo. Podjęliśmy decyzję o zawróceniu pod Kołową Czubą, gdzie warunki na szlaku prezentowały się następująco:
Trochę żal nam było Zawratu, ale ciężko być smutnym mając dookoła krajobrazy jak na poniższych zdjęciach :) Tu Świnica i Zadni Staw Polski:
Walentkowy Wierch i Zadni Staw Polski:
Gładki Wierch:
Kozi Wierch:
Czarny Staw Polski i Liptowskie Mury:
Wielki Staw Polski i Przedni Staw Polski:
Oczywiście gdy zeszliśmy z powrotem do doliny widoki były równie cudowne. Tu Wielki Staw Polski:
Tu Mały Staw Polski:
A tu oba stawy na jednym zdjęciu.
Schronisko przy Przednim Stawie Polskim:
Turyści wchodzący żółtym szlakiem na Szpiglasową Przełęcz – szaleni :)
W schronisku w Dolinie Pięciu Stawów wszystkie nasze „mniejsze grupki” spotkały się i zjedliśmy wspólny obiad, po czym wszyscy razem wróciliśmy do Łysej Polany. Tym razem nie schodziliśmy obok Siklawy, tylko czarnym szlakiem łącznikowym z schroniska do Doliny Roztoki. Widok z tego szlaku na Wołoszyn i na całą Dolinę Roztoki był fantastyczny.
Również świetny był widok na Świstówkę Roztocką.
Potem powrót przepiękną Doliną Roztoki, nudny asfalt do Łysej Polany na samym końcu, pakowanie manatków i... w drogę powrotną do Bielska-Białej. Ciężko było wracać po dwóch takich niesamowitych dniach. Piękno Tatr przeszło moje najśmielsze oczekiwania i nie mogłem się doczekać kolejnej wizyty w nich. A ta nastąpi niespodziewanie szybko :) Wszystko dzięki zapominalstwu mojego kolegi, który zostawił swój aparat fotograficzny w busie z Łysej Polany do Zakopanego. Nazajutrz zadzwoniłem do przewoźnika i okazało się że aparat się odnalazł, co daje nam wymówkę aby wrócić do Zakopanego w przyszły weekend aby go odebrać, a przy okazji trochę połazić po górach :) A o więcej szczegółów z tych wycieczek zapraszam do moich relacji z dni 14-15 czerwca, które z pewnością pojawią się po tym terminie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz