Trasa: Brenna – Wielka Cisowa – Mała Cisowa – Czupel – Jaworze Nałęże
Po poniedziałkowych perypetiach i odzyskaniu spokoju dzięki wieczornemu
wypadowi w góry, we wtorek poszedłem w góry aby zrelaksować się totalnie i
poświętować z okazji przedłużenia pobytu w Bielsku-Białej :) Tego dnia
kończyłem pracę już o 12:30, czasu więc miałem pełno. Postanowiłem wybrać się
na szlak w Beskidzie Śląskim, którym jeszcze nie szedłem: zielonym z Brennej na
Błatnią. Na sam szczyt Błatniej wszakże nie wchodziłem, tylko na Wielkiej
Cisowej skręciłem na czerwony szlak i nim poszedłem do Jaworza.
Pogoda w to wtorkowe popołudnie była rewelacyjna, widoki też. Co prawda duża część trasy jest zalesiona, są jednak punkty z których roztaczają się wspaniałe panoramy, moim zdaniem jedne z najlepszych w Beskidzie Śląskim. Zaczęło się już wkrótce po opuszczeniu Brennej. Początkowo podchodziłem czarnym szlakiem łącznikowym, który pod względem widokowym jest tak sobie atrakcyjny. Wkrótce potem jednak dołączyłem do zielonego szlaku na Błatnią, który już po kilku minutach otworzył przede mną urokliwe panoramy.
Po kilku minutach wspinaczki przez las dotarłem na punkt widokowy, z
którego panorama Skrzycznego (wciąż pod śniegiem!) była kapitalna.
Nie tylko Skrzyczne się pięknie z tego punktu prezentowało. Mogłem oglądać
także Błatnią oraz Klimczok w tle.
Ciężko było się oderwać od tych widoków. Kolejne metry wspinaczki wynagradzały
mnie jednak następnymi.
Podchodząc dalej na Wielką Cisową, natrafiłem na bardzo ciekawy obiekt:
pomnik upamiętniający Żołnierzy Wyklętych, którzy w 1946 roku na Błatniej
oddali swe życie w starciu z milicją. Ich dowódca, Edward Biesok, spoczywał w
tym miejscu aż do jesieni 2013, kiedy to ekshumowano go i pochowano w rodzinnej
wsi. Przejmujące jest, że na barkach zaledwie 19-letniego chłopaka spoczywała
odpowiedzialność za opór przeciwko komunizmowi i dowodzenie oddziałem...
Niedługo potem dotarłem na szczyt Wielkiej Cisowej (878 m n.p.m), skąd
mogłem oglądać nieco skomercjalizowaną (m.in. obecność rancza) polanę pomiędzy
nią a szczytem Błatniej, gdzie byłem zaledwie dwa dni wcześniej.
Nie wybierałem się jednak tam ponownie, tylko skręciłem w przeciwną stronę,
na szlak czerwony do Jaworza Nałęża. Szedłem nim już raz, tyle że w przeciwnym
kierunku: 26 października 2013. Wówczas jednak nie przeszedłem tego szlaku w
całości, gdyż zaraz po opuszczeniu Jaworza – na samym początku trasy –
zabłądziłem i poszedłem za daleko dnem doliny zamiast skręcić w góry. W efekcie
„ominął” mnie pokaźny kawałek szlaku w okolicach szczytu Łazek. Tym razem udało
mi się przejść ten odcinek szlaku w całości. Jest całkowicie zalesiony i
pozbawiony widoków, lecz w takie słoneczne wiosenne popołudnie szło się nim
bardzo przyjemnie. W dużej części prowadzi grzbietem górskim i jest prawie
płaski, dopiero pod sam koniec ostrzej schodzi do Jaworza. Na tym odcinku
spotkałem jedynego współwędrowca – mężczyznę z psem. Poza tym miałem na tej
trasie góry całkowicie dla siebie :)
Podbudowany udanym popołudniem w górach, o 17:00 wsiadłem na przystanku
Jaworze Nałęże w PKS-a do Bielska-Białej, mając w perspektywie jeszcze wyjście
z znajomymi do restauracji wieczorem (aby wynagrodzić trud wspinania się po górach
i odbudować stracone w ten sposób kalorie ;) ). Byłem jeszcze bardziej
szczęśliwy dlatego, że zamiast być ostatnią moją wyprawą w Beskidy (jak by się
stało gdyby nie zawieruchy poprzedniego dnia), wiedziałem że to był to
przedsmak jeszcze wielu czekających mnie kolejnych :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz