Trasa: Lipnik Granica – Wróblowica - Przełęcz U Panienki – Hrobacza Łąka –
Bujakowski Groń – Porąbka
Trzeci dzień z rzędu w górach? Czemu nie! Zwłaszcza że pogoda piękna jak na
listopad. W odróżnieniu od soboty, niedziela jest w Bielsku-Białej od samego
świtu słoneczna. Aczkolwiek nie wszędzie jest tak dobrze – wychodząc z domu
widzę że w stronę Szyndzielni wisi nad górami mgła. Mnie i moją towarzyszkę to
jednak nie przejmuje, gdyż jedziemy w Beskid Mały, nad którym widzimy że nie ma
ani jednej chmurki.
O 8:15 ruszamy autobusem MZK linii nr 6 do przystanku krańcowego Lipnik
Granica, położonym przy drodze wylotowej na Kraków. Tu ma swój początek szlak
czarny do Przełęczy u Panienki (710 m n.p.m). Planujemy wejść nim, a następnie
szlakiem czerwonym przejść na Hrobaczą Łąkę (828 m n.p.m) i zejść do Porąbki –
z opcją przedłużenia spaceru niebieskim szlakiem do Kóz.
Początek szlaku prowadzi małą uliczką Spacerową na granicy Bielska-Białej i
Kóz. Panują tu klimaty typowo wiejskie. A w jednym z gospodarstw po podwórzu
spacerują największe indory jakie w życiu widziałem :)
Podejście na Przełęcz u Panienki oceniłbym jako umiarkowane. Prowadzi cały
czas przez las. Momentami jest trochę uciążliwe, ale szczerze mówiąc
spodziewałem się czegoś znacznie ostrzejszego po moim doświadczeniu z pobliskim
szlakiem niebieskim na Gaiki (patrz opis mojej wycieczki z 4 października).
Meldujemy się na Przełęczy u Panienki dużo wcześniej niż zakładaliśmy. Tam
widoków na góry za bardzo nie ma, lecz za to widzimy przed sobą zdecydowanie
najpiękniejszą i najbogaciej ozdobioną górską kapliczkę jaką do tej pory
widziałem. Prawda, że śliczna?
Przejście z Przełęczy u Panienki na Hrobaczą Łąkę to bułka z masłem. Na
szczycie Hrobaczej Łąki stoi duży metalowy krzyż (nocą jest podświetlany i
widać go np. z drogi z Bielska-Białej do Krakowa). Oczywiście obowiązkowo musi
być pod nim pamiątkowe zdjęcie.
Pod wielkim metalowym krzyżem stoi drugi, dużo mniejszy, drewniany –
postawiony przez grupę będącą tu niegdyś na rekolekcjach. Schronisko na
Hrobaczej Łące pełni funkcję również domu rekolekcyjnego i jest pod tym
względem popularnym celem. Nie dziwię się – punkt z dala od cywilizacji, wśród
pięknej przyrody i ciszy gór, jest świetnym miejscem na duchowe wyciszenie się.
Obok krzyża stoi mała platforma widokowa, ale na niej zawodzimy się –
widoków prawie że nie ma. Tutaj mamy do czynienia z odwrotną sytuacją, niż na
odwiedzonym wczoraj Paśmie Baraniej Góry. Tam kiedyś nie było widoków, ale
wycinka drzew sprawiła że teraz jest ich mnóstwo. Tu z kolei kiedyś z platformy
były widoki, lecz pod nią urosły młode drzewa które teraz niestety skutecznie
blokują pejzaże na stronę północną :(
Wystarczy jednak zejść kawałeczek szlakiem żółtym w stronę Żarnówki, by
stanąć na polanie pod budynkiem schroniska. Z niej są znacznie lepsze widoki w
stronę Jeziora Międzybrodzkiego. Okazuje się jednak że dziś jezioro jest
niewidoczne. Tak jak podczas mojej wycieczki 25 października, zalega nad nim
gęsta mgła.
Na następnym odcinku szlaku czerwonego, z Hrobaczej Łąki do Porąbki,
spotykamy mnóstwo turystów. Jest bardzo przyjemnie, ciepło na słońcu, a
powietrze rześkie. Szkoda tylko, że na tym odcinku zupełnie nie ma widoków. Za
szczytem Bujakowski Groń szlak zaczyna schodzić w dół. Zejście oceniłbym jako
umiarkowanie trudne. W jednym miejscu szlak jest gorzej oznaczony i gubimy go,
lecz na szczęście szybko orientujemy się o naszym błędzie i udaje nam się go
odnaleźć. Idąc dalej wychodzimy na polanę niedaleko szczytu Zaskalnica (556 m
n.p.m), z której ponownie mamy widok na okryte mgłą Jezioro Międzybrodzkie, a
za nim na górę Żar.
Według naszej mapy w tym miejscu wystarczy kawałeczek zejść ze szlaku aby
się znaleźć na niebieskim szlaku do Kóz. Tak nam się w górach podoba że chcemy
przedłużyć naszą wędrówkę, a do tego z Kóz jest dużo łatwiejszy transport
powrotny do Bielska-Białej. Niestety mimo naszych szczerych chęci nie potrafimy
odnaleźć szlaku niebieskiego, a w dalszych poszukiwaniach przeszkadza nam
bardzo stroma skarpa. Zniechęceni powracamy na szlak czerwony i postanawiamy
według pierwotnego planu zejść do Porąbki. Cały czas idziemy w słońcu i cieple,
jednak gdy jesteśmy już prawie w Porąbce wchodzimy w panującą nad jeziorem
mgłę. W jednej chwili aura się diametralnie zmienia. Nagle nie ma śladu po
słońcu, gwałtownie się ściemnia i zawiewa nas przeraźliwe zimno. Lekki szok dla
nas! Gdy stajemy nad jeziorem, z będącej tuż przed nami zapory widać zaledwie
tyle:
Okazuje się że musimy przeczekać aż 45 minut na najbliższy autobus do
Bielska-Białej :( Jest nam tak zimno że chcemy się wydostać z tego miejsca za
wszelką cenę. Próbujemy łapać stopa, lecz niestety nikt się dla nas nie
zatrzymuje :( W końcu poddajemy się i trzęsąc się oczekujemy na autobus. Cóż za
ulga gdy w końcu podjeżdża! A zaledwie opuszczamy Porąbkę i wyjeżdżamy na
nizinę, mgła momentalnie znika. W Bielsku-Białej słonecznie i ciepło.
Współczuję mieszkańcom miejscowości nad Jeziorem Międzybrodzkim – wprawdzie z
jednej strony mają wokół siebie piękną okolicę, lecz z drugiej pewnie często
mają taką sytuację że tkwią w zimnej mgle podczas gdy wszędzie indziej jest
ładna pogoda. Cóż, kolejna piękna wyprawa się skończyła – pytanie tylko czy uda
się jeszcze na jakąś wyskoczyć przed nadejściem zimy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz