Trasa: Czernichów – Suchy Wierch – Rogacz – Polana Przysłop – Łodygowice
We wtorek wyszedłem czwarty dzień pod rząd w góry, co możecie uznać trochę za szaleństwo, zwłaszcza po nie do końca przyjemnych doświadczeniach w drodze na Błatnią poprzedniego dnia. Ale wszystkie prognozy pogody trąbiły o tym że miało lać bez przerwy od środy do soboty (tak zresztą się stało) i ostrzegały przed możliwością powodzi. Spodziewałem się więc, że następny weekend może nie nadawać się do wyjścia w góry, i w związku z tym chciałem skorzystać z ostatniej okazji na górską wycieczkę przed nadejściem ulew.
Wtorkowy poranek okazał się prześliczny. Przy bezchmurnym niebie dojechałem o 6:40 do Czernichowa, skąd chciałem wejść na Czupel (933 m n.p.m), najwyższy szczyt Beskidu Małego, a następnie zejść do stacji kolejowej w Łodygowicach. Niestety, planując tą wyprawę nie spodziewałem się, że plany może mi pokrzyżować kontuzja kostki. Jak napisałem w ostatnim poście, lekko mnie bolała po ucieczce przed burzą poprzedniego dnia, ale myślałem że to nic takiego. Niestety, w trakcie tej wycieczki zaczęła mnie boleć coraz mocniej, aż w końcu byłem zmuszony zrezygnować z wejścia na Czupel :( Wielka szkoda, ale z wycieczki jestem i tak zadowolony z racji pięknych widoków – i z samego faktu załapania się na góry jeszcze przed silnym załamaniem pogody.
Śliczne widoki rozpoczęły się na samym początku trasy, gdy opuściłem Czernichów niebieskim szlakiem i wspinałem się w stronę Czupla. Cały czas miałem za sobą pięknie prezentujący się szczyt Kościelca po przeciwnej stronie Jeziora Międzybrodzkiego.
Mogłem również podziwiać panoramę na Żar i Kiczerę:
A także górę Tresna i majestatycznie wznoszące się w tle Pilsko:
Wszędzie bezchmurne niebo, tylko Pilsko zostało lekko przykryte przez chmurkę.
Na bezleśnym stoku mogłem do woli delektować się takimi właśnie wspaniałymi widokami, ale w końcu szlak wprowadził mnie do lasu. Po umiarkowanie trudnym podejściu wszedłem na Suchy Wierch (781 m n.p.m), a następnie na Rogacz (899 m n.p.m). Na południowych stokach Rogacza wycięto fragment lasu i dzięki temu można się tam nacieszyć fantastycznymi panoramami. Widać Jezioro Żywieckie i pasmo Beskidu Żywieckiego za nim:
Również można oglądać Skrzyczne po drugiej stronie Kotliny Żywieckiej:
Na Rogaczu szlak niebieski (Czernichów – Czupel – Magurka Wilkowicka), którym dotychczas podążałem, krzyżuje się z czerwonym (Międzybrodzie Bialskie – Łodygowice). Przy skrzyżowaniu szlaków postawiono duży worek na śmieci, a nad nim taki... hmm... nieco dziwny napis:
Ze skrzyżowania jest może jakieś 10, góra 15 minut wędrówki na Czupel. Chciałem wejść na niego, potem wrócić i zejść czerwonym szlakiem do Łodygowic. Ale kostka bolała mnie coraz bardziej, chodziło mi się coraz trudniej, więc rozsądek nakazał mi zejść z gór od razu. Żal mi było, ale Czupel jest na tyle blisko Bielska-Białej że powinienem mieć jeszcze niejedną okazję żeby tam wrócić.
Ostatni leśny odcinek przed Łodygowicami przebiega przez strefę zagrożoną wybuchami z robót strzałowych z kamieniołomu Łodygowice. Zupełnie o tym nie wiedziałem, dopóki nie natrafiłem na tablicę na drzewie informującą o zakazie wstępu na ten obszar w godzinach 9-11 i 13-15 ze względu na te roboty. A była 9:15. Ups... Na własne ryzyko wszedłem na zakazany obszar – z kostką w takim stanie nie miałem siły szukać alternatywnych tras, a do tego musiałem koniecznie wrócić do Bielska-Białej aby zdążyć do pracy. Na całe szczęście przeżyłem ;) i nie słyszałem ani jednego wybuchu. Ale ostrzegam turystów pragnących pójść tym szlakiem, że na wszelki wypadek lepiej unikać wędrówki nim w tych godzinach.
Zagrożona strefa kończy się na skraju lasu. Stoi tam pojedynczy dom, spod którego jest świetny widok na Skrzyczne.
Panorama Skrzycznego cały czas mi towarzyszyła przy zejściu do Łodygowic:
Ostatni odcinek szlaku przed Łodygowicami przebiega przez łąki i pola. Cały ten obszar stanowi kapitalny punkt widokowy – na Beskid Żywiecki, na pasmo Baraniej Góry, a przede wszystkim na Skrzyczne i Klimczok (ponieważ padła mi bateria w aparacie, zdążyłem sfotografować tylko te ostatnie dwa szczyty).
Na sam koniec wycieczki nieprzyjemną niespodziankę zafundowało mi PKP... Gdy dowlokłem się na stację w Łodygowicach, przez megafon padła informacja o 40-minutowym opóźnieniu pociągu do Bielska-Białej. Następnie opóźnienie wzrosło do 50 minut, potem 60, potem 80... Wreszcie straciłem cierpliwość i poszedłem szukać busa. W centrum Łodygowic, co dziwne, jakoś nie mogłem znaleźć przystanku, miejscowi których się pytałem też nie bardzo wiedzieli gdzie się znajduje. Straciłem na poszukiwaniach jakieś pół godziny, ale w końcu udało mi się znaleźć przystanek, akurat w samą porę na busa.
W drodze do Bielska-Białej już zaczynało się chmurzyć, a jeszcze tego samego dnia lunął deszcz i padał bez przerwy do soboty. Z powodu deszczu i skręconej kostki miałem przymusową przerwę od gór w miniony weekend, ale spędziłem go bardzo miło w Krakowie :) A dziś pogoda się poprawiła, kostka jest w 99% wyleczona, prognozy na najbliższy tydzień są świetne, więc w piątek przed pracą zamierzam na krótko wyjść w góry koło Bielska-Białej aby „przetestować” kostkę i jeśli wszystko będzie z nią dobrze to w sobotę ruszam na dłuższą trasę :)
Szedłem tę trasę w odwrotnym kierunku. Super relacja :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń